Zostałam lekko przyparta do ściany, tak, by zniknąć z pola
widzenia przyjaciół. Louis nie chciał, aby patrzyli na to, co ma nadejść,
jestem pewna. Tylko nie wiem, co tak naprawdę ma zamiar zrobić. Fakt, że w tym
momencie boję się go, jest dziwny i irytujący. Tak nie powinno być.
-Nigdy, kurwa, mnie nie unikaj- warknął mi do ucha, przez co
dreszcze przeszyły całe ciało- Rozumiesz?- jego miękkie usta dotknęły szyi,
wywołując u mnie cichy jęk i zatrzepotanie rzęsami- Pytałem czy rozumiesz-za
konieczność powtórzenia się, przygryzł skórę, zostawiając na niej czerwony
ślad. Syknęłam i skrzywiłam się przez nieprzyjemne pieczenie.
-T...tak-odchyliłam głowę na bok, podczas gdy jego język sunął po
świeżo zrobionej malince. Nie mogłam powstrzymać kolejnego jęku, kiedy ponownie
wbił swoje zęby w skórę, którą następnie zaczął ssać.
-Niech wszyscy wiedzą, że jesteś moja, księżniczko- na
te słowa pojawiło się ciepło u dołu brzucha. Louis, wykorzystując mój błogi
stan, wpił się w me usta, przez co zrobiło mi się naprawdę gorąco.
O matko...
Przez chwilę nie byłam w stanie nic zrobić, jednak potem oddałam
pocałunek. Poczułam jego gorący język na wargach, który prosił o pozwolenia,
dostania się pomiędzy nie. Gdy nie chciałam dać mu tej satysfakcji, ścisnął
moje pośladki, na co znów jęknęłam, otwierając usta. Wślizgnął język, który
otarł się o mój, tak zaczęła się walka o dominacje. Wplotłam dłonie we włosy
szatyna, jak ten złapał mnie za biodra, przysuwając się bliżej. Przestrzeń
pomiędzy naszymi ciałami została całkowicie zlikwidowana. Och.
Nie mogłam zaprzeczyć, że to, co teraz robimy, podoba mi się nawet
za bardzo. To tak intrygujące czuć jego usta na swoich.
Po chwili Louis odsunął się, łapiąc od razu ze mną kontakt
wzrokowy. Oblizał usta, na których zagościł słaby uśmieszek. Wywróciłam oczami
i wytarłam usta zewnętrzną stroną dłoni, na co się zaśmiał.
-Co jest takie zabawne, Tomlinson?- uniosłam brwi, uważnie go
obserwując.
-Podobało ci się, księżniczko- Louis uśmiechnął się łobuzersko,
nie odrywając wzroku od mojej twarzy.
-Jesteś opóźniony umysłowo?- skrzyżowałam ręce na piersi.
-Co?
-Spytałam, czy jesteś opóźniony umysłowo.
-To podchwytliwe pytanie?- przechylił głowę na bok.
Otworzyłam usta, dokładnie lustrując jego twarz i opuściłam ręce
wzdłuż ciała.
Matko święta, czy on jest taki głupi, jakiego udaje?
Dwudziestolatek pokiwał głową, śmiejąc się. Nie zastanawiałam się
długo, nim uderzyłam go w ramię.
- Jesteś dupkiem!
Pisnęłam zaskoczona, gdy owinął rękę wokół mojej talii,
przyciągając mnie blisko, po czym przyciskając do ściany. Mogłam poczuć jego
gorący oddech na ustach.
-Więc- oblizał wargi- Przyznaj, że ci się podobało, księżniczko.
-Nie mów tak do
mnie!
-Jesteś niegrzeczną księżniczką- pochylił się, pewnie przyciskając
swoje usta do moich, zanim zdążyłam to zarejestrować, czy go powstrzymać.
Wybuchły wokół nas fajerwerki, a w moim brzuchu pojawiło się stado motyli.
Minęła mniej niż sekunda, zanim mój mózg zaczął działać i rozumieć, co się
dzieje. Oplotłam ręce na szyi Lou i przyciągnęłam go bliżej siebie, jeśli to
było możliwe. Naparł bardziej swoim ciałem na mnie, chwytając w dłonie moje
biodra i ściskając je; jego palce wbiły mi się w skórę, gdy lekko przygryzł
moją dolną wargę. Jęknęłam, nie przerywając pocałunku, kiedy mierzwiłam palcami
jego miękkie włosy.
Niesamowite uczucie, och.
Tomlinson, zjeżdżając dłonią po moich plecach, przytrzymał ją tam
chwilę, po czym przesunął ją na tyłek. Ścisnął go, sprawiając, że gwałtownie
złapałam powietrze, co dało mu dostęp do buzi, na który czekał.
Kurwa, nie mogę uwierzyć, że znów mu na to
pozwalam!
Wślizgując się do ust, nasze języki ponownie zaczęły toczyć walkę.
Jęknęłam, ciągnąc go za włosy. Jeszcze mocniej na mnie naparł, pewnie ściskając
mój tyłek. Oderwał się ode mnie tylko na sekundę. Następnie przechylił głowę w
prawo i jeszcze raz złączył nasze usta, ponownie dołączając swój język.
Smakuje jak mięta, papierosy i jeszcze coś innego. Dziwne, ale
seksowne i pociągające połączenie. Odsuwając się z głośnym mlaśnięciem, oparł
swoje czoło o moje, sprawiając, że moja głowa przylgnęła do ściany.
-Miło, że ci się podobało, księżniczko-
szepnął seksownie, nawiązując do naszego wcześniejszego pocałunku. Trącił nosem
moją szyję, po czym zaczął ją ssać, gryźć i lizać, wysyłając mnie zupełnie do
innego świata.
Przyciągnęłam głowę szatyna bliżej, delikatnie ją masując palcami,
jednocześnie bawiąc się jego włosami. Chłopak cicho jęknął.
-Aww- natychmiast otworzyłam oczy, a Louis oderwał się od mojej
szyi- Victoria i przestępna… to nadal, tak słodko brzmi- usłyszałam, jak moja siostra
przekrzykuje muzykę.
Razem z Louisem spojrzeliśmy na nią z przymrużonymi oczami, na co
zachichotała, łapiąc swojego chłopaka na rękę, by spleść palce. Przeniosłam
wzrok na Alana, o którym wspominała ostatnio w naszej rozmowie. Ma czarne włosy
ułożone do góry, ciemne oczy, mięśnie i jest starszy ode mnie o rok. Uczęszcza
do szkoły, gdzie ja chodzę. Jakoś tak wyszło, że mu nie ufam.
Oops.
Zerknęłam kątem oka na Louisa, który schował dłonie w kieszeniach
spodni, nie spuszczając wzroku z mojej siostry.
-Przestępca, ta?- mruknął, nie ruszając się z miejsca. Pokazywał
coś czego bym się po nim nie spodziewała, po zadufanym w sobie dupku.
Samokontrola i brak jakichkolwiek emocji wyrysowanych na twarzy.
Wow, dobry jest.
-Nie umiesz trzymać języka za zębami i siedzieć cicho?- zwróciłam
się zirytowana do siostry- Musiałaś w trącić swoje zdanie?
-Ja…
-Ma rację- złapałam kontakt wzrokowy z Tomlinsonem- Jestem
przestępcą, który o was wszystko wie.
-Ha! Widzisz! Nie gniewa się- szesnastolatka klasnęła, gdy jej
uśmiech nie znikał z twarzy. To takie irytujące, bardzo, bardzo. Uh.
-Wszystko?- nie spuszczając spojrzenia z szatyna, uniosłam
zaskoczona brwi i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Tak- wzruszył ramionami niewzruszony.
On tak serio?
Człowieku, co z tobą nie tak?
-Jak to wszystko? Jakim
cudem?
-Mam swoje sposoby i ”sługę”- uśmiechnął się łobuzersko. I już
wiedziałam o co mu chodzi.
Że co?! Zabiję go.
-Harry oficjalnie jest trupem, przysięgam!- wyrzuciłam ręce w
powietrze- A o zawodzie taty…
-Też- wywrócił oczami- A teraz zakończmy ten temat, dzięki!-
ruszył przed siebie, zostawiając mnie, Emily i tego całego Alana. Jęknęłam
przeciągle, wiedząc, że Louis chce, bym poszła za nim. Prędzej, czy później by
się odwrócił i zawołał mnie, gdybym nie ruszyła się z miejsca. Więc wprawiłam
swoje ciało w ruch. Przeciskając się pomiędzy ostro zalanymi osobami,
próbowałam dogonić Louisa. Tak, jakoś nagle, straciłam go z pola widzenia.
Westchnęłam bezradna. Odwróciłam się na pięcie, chcąc iść do przyjaciół, wtedy
wpadłam na czyjeś ciało. Uniosłam głowę, by spotkać się twarzą w twarz z jakimś
mężczyzną. Wytrzeszczyłam oczy, gdy zobaczyłam jednego z tych chłopaków,
których spotkałam, kiedy wracałam z Alison z Casyna.
Oł, czy mam kłopoty?
Chyba tak, uh.
-Gdzie podziałaś swojego chłopaka, skarbie?- uśmiechnął się
przebiegle, wiedząc, że jestem tak jakby nieco bezradna i słaba.
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, jednak ktoś mnie wyprzedził.
-Odsuń się, kurwa, od niej!
Odwróciłam się, by spojrzeć na nikogo innego, jak na Lou.
Dzięki ci, Boże za zesłanie oto tego
idioty!
Jestem uratowana! Hip-Hip-Hura!
Gdyby Louis nie był Louisem, to bym go
wycałowała.
Nie to, żebym już tego nie robiła…
-Bo co, Tomlinson?- zaśmiał się chytrze, krzyżując ręce na klatce
piersiowej.
-Bo ci, kurwa, tak złoi dupę, że przez rok na niej nie siądziesz,
ty gówniana kupo mięsa!- oznajmiłam, posyłając mu najbardziej słodki i fałszywy
uśmiech na świecie.
Louis zaczął się głośnio śmiać, gdy tamtemu zrzedła mina. Wszyscy
wiedzieli, że mówię prawdę.
-Tak tylko mówię- uniosłam ręce w geście obronnym- Ale nie, żebyś
o tym nie wiedział.
W ułamku sekundy, chłopak, który stał tu przed chwilą, rozpłynął
się w powietrzu. Uniosłam brwi lekko zdezorientowana, gdy obserwowałam reakcję
Tomlinsona. Niemal zwijał się ze śmiechu, był tak głośny, że przyciągnął uwagę
niemal wszystkich obecnych, którzy co jakiś czas zerkali na naszą dwójkę.
-No co?!- wyrzuciłam ręce w powietrze, nie spuszczając spojrzenia
z dwudziestolatka- Louis! Zamknij się!
-Boże, tlenu!- oparł się o ścianę, po której zsunął się na ziemię,
wciąż głośno się śmiejąc- Ja pierdole, jesteś przerażająca! Widziałaś jego
minę?! Odstraszyłaś biednego chłopaka!- schował twarz w dłonie, kiedy na maxa
wybuchł śmiechem.
Wywróciłam oczami i mocno walnęłam go w ramię, po czym także
zaczęłam się śmiać.
Ja, Louis i te nasze zryte banie, yh.
Nigdy nas nie zrozumiem.
Pisnęłam, gdy poczułam ręce szatyna, oplatające moje uda. Nie
mogąc utrzymać równowagi, upadłam na niego, mając zamknięte oczy. Ostrożnie
rozchyliłam powieki, przez co złapałam od razu kontakt wzrokowy z chłopakiem.
Nasze twarze były jedynie jeden centymetr od tyknięcia się. Nagle śmiech
zagłuszający muzykę, zniknął, było słychać jedynie jakąś szybką piosenkę.
Odchrząknęłam, siadając na nim okrakiem. Kiedy nie było mi zbyt wygodnie,
zaczęłam się nieco wiercić. Usłyszałam jęk Louisa i zamarłam.
-Księżniczko, jeśli nie chcesz mi zrobić dobrze, to przestań,
okej?
Nie zastanawiając się, skinęłam głową i wstałam z jego ciała,
rumieniąc się okropnie. Spojrzałam w dół na Lou i wyciągnęłam do niego rękę.
Złapał ją i dźwignął się na nogi.
-Dzięki- mruknął, otrzepując spodnie z osiadłych na nich
jakichkolwiek nieczystości.
-Że co? Możesz powtórzyć?- potrząsnęłam głową, by całkowicie
wydostać swój umysł z innego świata.
-Nie zrobię tego, zapomnij- prychnął.
-Och- spuściłam głowę, patrząc na swoje buty, które teraz są
naprawdę bardzo ciekawe, jak nigdy.
Wzrok Tomlinsona zawisł na mojej osobie, to spowodowało, że
uczucie bez komfortu znacznie wzrosło. Nie pomyślałam, iż pomiędzy nami może
być coś takiego… krępującego? Tak szczerze, nie wiem, jak to nazwać. No trudno.
Dwudziestolatek głośno westchnął i zbliżył się do mnie.
-Dziękuję, księżniczko- szepnął mi uwodzicielsko do ucha, na co
wywróciłam oczami.
Kretyn.
-Louis… piłeś?
Odsunął się, by spojrzeć w moje oczy. Jego teraz są tak bardzo
niebieskie. Ten widok jest kurewsko dobry…
-Nie, a co?- seksownie oblizał wargi i przeczesał dłonią włosy
Nie mogę przestać się na niego gapić…
pomocy!
-Odwiózł byś mnie do domu?
-Ta, chodź- ruszył do przodu, gdzie znajdowały się tylne drzwi.
Przez całą drogę podążałam krok w krok za szatynem.
Jezu, on jest strasznie szybki, ugh!
Nie minęło więcej niż 5 minut, zanim znaleźliśmy się w jego aucie,
którego nie mogłam przestać podziwiać. Mustang
to w chuj dobre auto.
-Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej, księżniczko- Louis wyciągnął z
kieszeni kluczyki i włożył je do stacyjki.
-Ja pierdole- sapnęłam- Ile mam ci powtarzać, żebyś mnie, tak do
cholery nie nazywał, Tomlinson?- posłałam mu piorunujące spojrzenie- I tak,
zrobię zdjęcie. Dzięki za pozwolenie- uśmiechnęłam się sztucznie i wyciągnęłam
telefon, którym szybko zrobiłam zdjęcie środka samochodu i przy okazji temu
idiocie.
-Miałaś minie robić zdjęć, Williams- mruknął, odpalając pojazd.
-To ty wlazłeś mi w kadr- wzruszyłam ramionami i schowałam I phona
z powrotem do kieszeni spodni- Ile najwięcej z niego wyciągnąłeś?- odniosłam
się do szybkości auta.
-360…to najwięcej ile może wyciągnąć w tym aucie…
-Bullshit!
-Dlaczego?- spojrzał na mnie, mrużąc oczy.
-Ponieważ… hm… pokaże ci jutro, o ile masz czas, co ty na to?
-Sugerujesz, że przebijesz mnie?-
nacisnął pedał gazu i ruszył ze ślizgiem opon w stronę mojego domu.
-Tak, właśnie tak- przeniosłam wzrok na ponure krajobrazy za
oknem.
-Stoi, Williams. Jutro udowodnisz mi, czy mówisz prawdę.
Nie zerkając nawet na chwilę w kierunku szatyna, łobuzersko się
uśmiechnęłam i pokiwałam głową, lekko rozbawiona.
Pokażę ci, co potrafię, cipo. Kopareczka
ci opadnie, oj tak.
Wzdrygnęłam się, gdy Louis, puścił radio na full. Obecnie leci jakaś dobra nuta z mojego ulubionego filmu, której tytułu nie znam,mm. Spojrzałam na niego z
uśmieszkiem i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Co tak patrzysz, księżniczko?- nie spuścił wzroku z drogi,
rozciągającej się przed nami. Jego usta zdobił szeroki uśmiech, co wywołało w
moim brzuchu motylki.
-Lubisz races*, prawda?
-Jesteś opóźniona umysłowo, czy coś?- powtórzył moje wcześniejsze
słowa z imprezy.
-Czy coś…
-Jak mógłbym nie lubić tych filmów. No powiedz?- zaśmiał się-
Dzięki nim, zacząłem się ścigać i…
-Łamać wszelkie prawa, które obowiązują każdego mieszkańca-
dokończyłam za niego.
-Nie inaczej- mruknął- Co jeszcze, o mnie wiesz?
-Wiem wystarczająco dużo, by stwierdzić, że jestem niebezpieczny,
pojebany i niegrzeczny- oparłam głowę o zagłówek fotela.
-Wiesz, że bym cie nie skrzywdził, prawda?- zerknął kątem oka na
moją twarz.
Nie.
-Tak-westchnęłam.
-Kłamiesz. Wiem, co ci powiedział Harry… Nie zrobiłbym ci krzywdy.
-Dlaczego?- zadałam najgłupsze pytanie w tej chwili.
Louis nie odpowiedział, jedynie westchnął, a ja po nim. Ten temat
został zakończony, ot tak.
-Wiesz… Nie ty jeden zacząłeś się ścigać przez szybkich i wściekłych- postanowiłam się
odezwać, bowiem cisza, która zapanowała w aucie była niekomfortowa i
praktycznie nie do zniesienia.
-Och, mówisz?- zaśmiał się pod nosem-Kiedy zaczęłaś się ścigać?
To pytanie z jednej strony nie zaskoczyło mnie, jednak z drugiej,
wręcz przeciwnie.
-Um…- musiałam się chwilę zastanowić- Jak miałam piętnaście lat,
po raz pierwszy wystartowałam w takim prawdziwym
wyścigu. Wygrałam, ale i tak nie dostałam za to kasy. Mój tata przyjechał na
miejsce, gdzie była meta. Zostałam złapana i byłam jakiś czas w poprawczaku-
westchnęłam- Potem już nie wzięłam udziału w żadnych zawodach, ale po kryjomu
trenowałam i takie tam- westchnęłam.
-Ty i poprawczak? Mówisz serio?- zaśmiał się cicho- Biedna
Victoria- zaszydził, na co parsknęłam- W odróżnieniu od ciebie, siedziałem dwa
lata w pierdlu, ale zapewne to wiesz, bo twój ojciec to pies i jestem przez
niego ścigany. Prawie mnie dotrwał- ostatnie słowa wymówisz praktycznie
szeptem.
Zmarszczyłam brwi i zaczęłam się zastanawiać, o co może mu
chodzić. Nie zajęło mi dużo czasu, żeby zorientować się, że mój tata miał coś
wspólnego ze postrzeleniem Louisa.
-To zrobił mój tata?! On cie postrzelił!
-Brawo za spostrzegawczość- wywrócił oczami- Zakończmy ten temat-
syknął, na co się wzdrygnęłam.
Cisza, która zapanowała, nie opuszczała nas do końca podróży do
mojego domu.
Po znalezieniu się w swoim pokoju, wskoczyłam pod ciepłą pierzynkę
i odpaliłam laptopa, na którym siedziałam do 2 w nocy. Miałam obejrzeć jakiś
film, jednak postanowiłam z niego zrezygnować, gdy przypomniałam sobie o blogu,
Boo Bear’a. Miałam wcisnąć kursorem myszki na odpowiedni link, jednak pukanie do
okna przeszkodziło mi w tym. Spojrzałam w kierunku grubego szkła, zasłoniętego
roletą. Niepewnie odłożyłam komputer na bok i wyszłam spod kołdry. Podeszłam do
miejsca, skąd pochodziło pukanie i tedy znów się ono rozeszło w pokoju.
Zwinęłam roletę, mrużąc oczy. Prawie zakrztusiłam się własną śliną, gdy
zobaczyłam siedzącego na gałęzi kruszy, Louisa.
Co on tu do cholery robi?!
Uchyliłam okno, nie chcąc go wpuścić do środka. Skrzyżowałam ręce
na piersi i uniosłam brwi.
-Co tu robisz?- ziewnęłam.
-Odwiedzam cie, nie widać?- głośno szepnął- Wpuścisz mnie?
-Co to, to nie, Tomlinson. Mój tata jest w domu i to pokój dalej…
-Nie wygłupiaj się. Zamkniesz drzwi na klucz. A teraz mnie wpuść.
-Co jeśli, tego nie zrobię?- zmrużyłam oczy, ciekawa i lekko
śpiąca.
-Zsikam się ze strachu w gacie. Mam lęk wysokości-pisnął, co było
w chuj śmieszne. Zaśmiałam się cicho, by tata mnie nie usłyszał. Westchnęłam i
otworzyłam okno, wpuszczając Louisa do pokoju.
-Dziękuję- odetchnął z ulgą.
-Louis Tomlinson, boi się wysokości… muszę zapamiętać. To jest
dobre- zamknęłam okno i poszłam zrobić to samo ze drzwiami.
-Bardzo śmieszne ha ha ha- wymamrotał, siedząc na łóżku ze spuszczoną
głową i spojrzeniem wbitym w podłogę.
Zmarszczyłam brwi uważnie obserwując Louisa. Coś jest nie tak.
Muszę się dowiedzieć co. Przynajmniej byłoby dobrze.
-Co jest?- niepewnie zbliżyłam się i stanęłam przed nim. Rozchylił
nogi, by przysunąć mnie bliżej siebie. Uniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy.
Jego niebieskie, zaszły mgłą, co nie jest dobrą oznaką, co to, to nie.
-A co miało się niby stać, hm?- oblizał usta, na co wywróciłam
oczami.
-Możesz tego nie robić?- skrzyżowałam ręce na piersi.
-Czego?- znów sunął językiem po swoich wargach, wygiętych w
łobuzerski uśmiech.
-No tego-kiwnęłam głową na jego usta.
Zaśmiał się.
-Och tego mam nie robić?- i wznów to zrobił.
Jak on mnie irytuje!
-Tak, właśnie tak
-A to dlaczego, księżniczko?- tym razem oblizał wargi i przygryzł
dolną. Nasze oczy nie traciły choćby na chwilę kontaktu wzrokowego.
-Bo to jest…. ugh!... seksowne.
-Och? Jak bardzo?- wstał, przez co znów jestem od niego niższa o
głowę.
-B… bardzo- jęknęłam.
Louis ostatni raz sunął swoim językiem po ustach, po czym chwycił
moje biodra, przysuwając się bliżej. Poczułam jego gorący oddech na twarzy, przygryzłam
dolną wargę, dzięki czemu udało mi się powstrzymać jęk.
Co on ze mną wyprawia?
Co się właśnie dzieje?
Ja nie chce… chyba.
Następne, co mózg był wstanie zarejestrować było przyciśnięcie
moich pleców do ściany. Tomlinson nachylił się, by złączyć nasze usta.
Jeszcze chwila…
Już prawieee…
I…
-Victoria- rozległo się pukanie do drzwi- Otwórz- tata wymawiając
ostatni wyraz, podniósł nieco głos.
Gwałtownie odepchnęłam Louisa od siebie, patrząc na niego zaskoczona.
-Chowaj się pod łóżko-rozkazałam, szepcząc.
Wywrócił oczami, chciał już coś powiedzieć, jednak powstrzymał się
od rzucenia we mnie ripostą i poszedł schować się pod meblem. Podeszłam do
drzwi i otworzyłam je, kiedy czupryna szatyna zniknęła pod łóżkiem.
-Słucham tato- ziewnęłam, udając, że jestem śpiąca. Właściwie
byłam, ale już nie jestem.
-Z kim rozmawiałaś?- wszedł do pomieszczenia i zaczął błądzić po nim
wzrokiem. Kiedy nic nie znalazł, spojrzał na mnie.
-Rozmawiałam sama ze sobą, wiesz?- wywróciłam oczami.
-Och- mruknął- Myślałem, że znów zaczęłaś lunatykować. Bałem się,
że znowu zrobisz sobie krzywdę przez sen…
-Tatooo- jęknęłam, nie chcąc tego wspominać- Nie mam ochoty o tym
mówić. Poza tym to było dawno.
-Niecały rok temu- przypomniał.
-Idź spać, nic mi nie jest i nie będzie, rozumiesz?
-Tak. Dobranoc. Kocham cię, córeczko- ucałował czubek mojej głowy
i wyszedł z pomieszczenia.
Zamknęłam drzwi na klucz i odetchnęłam z ulgą.*races- wymyśliłam film jakiś xd
_______________________________________________________________
Hej, kochani! PRZEPRASZAM, że nie dodawałam przez tak długi okres czasu następnego rozdziału, ale miałam w chuj dużo nauki i leżałam mega długo w szpitalu :( Jeśli Was zawiodłam to uwierzcie, że nie chciałam tego. Bardzo Was kocham misie i dziękuję z całego serduszka, że czytacie to ff.
Wasza Lama xo
~Przeczytałeś/aś? zostaw komentarz