...

/inne/czarna_rozaa.cur

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział Piętnasty

Zgasiłam górne światło, by pozostawić jedynie to bijące od lampki, znajdującej się na etażerce. Po wykonaniu tej czynności, mój wzrok powędrował w rozciągającą się ciemność pod łóżkiem. Wywróciłam oczami, chichocząc.
-Louis wiesz, że możesz już wyjść, prawda?- podeszłam do mebla i klęknęłam. Chciałam wypatrzeć Tomlinsona w ciemności, co mi się udało, dostrzegłam jego sylwetkę. Wiedziałam, że w tym momencie na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech, który tak bardzo lubię...chwila, czy ja się przyznałam? Cóż, zostawmy to bez komentarza.
-Louis wyłaź stamtąd- powiedziałam, zachowując poważny wyraz twarzy.
-Nie w tym życiu mała. Tu jest zbyt wygodnie, mmm- zaśmiał się cicho.
-Looooouuuis- jęknęłam.
-Jak mi zrobisz loda-słyszałam w jego głosie coś dziwnego, z czym nie miałam jeszcze okazji się zapoznać.
-Boże, Louis, to nie jest ani trochę zabawne. Bądź poważny chłopie- wstałam i usiadłam na środku łóżka po turecku, patrząc w stronę, gdzie był Tomlinson.
-Jestem śmiertelnie poważny, księżniczko.
Westchnęłam bezsilna. Tak naprawdę nie rozumiem czemu denerwuje mnie przebywanie tego chłopaka pod meblem. Przynajmniej nie muszę go oglądać. A jednak miałam zamiar go namówić, aby stamtąd wyszedł, bo chciałam... mieć go bliżej siebie? Naprawdę nie pojmuje tego wszystkiego. Jak głupia lecę do Louisa i wcale nie jest przyjemnym się od niego oderwać. Irytuje i denerwuje mnie fakt, że często śpi z dziewczynami, może nawet co drugi dzień. Nie powinno mnie to obchodzić, jednakże jest na odwrót. Czuje, że zbliżyłam się do niego na niebezpieczną odległość, a bariera obronna zostanie przełamana, co sprawi mi ból i zacznie niszczyć mnie od środka. Louis jest typem chłopaka, który ukrywa swoje prawdziwe uczucia pod maską i za wszelką cenę ich nie ujawni światu. Krzywdzi ludzi, którzy mogli lub są dla niego ważni, tylko dlatego, że nie chce im pokazać prawdziwego siebie. Możliwe, iż gdzieś głęboko w nim siedzi kruchy, wrażliwy i zagubiony chłopiec, który został skrzywdzony przez drugą osobę. Trzeba mu jedynie pomóc i otworzyć oczy na swoje błędy, które popełnił i wydostać go z tej grubej, nieczułej skorupy. Trzeba uświadomić temu chłopczykowi, że są osoby na świecie, którym zależy na nim. Tylko pozostają pytania, czy będę na tyle odważna i silna, żeby mu uświadomić te wszystkie rzeczy? Czy zniosę całą tę sytuację i przyjmę ból, który na pewno mi sprawi?
Naprawdę boję się tego. Moja odpowiedź brzmi...
-O czym myślisz?- głos szatyna wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na chłopaka, który obecnie siedział przy moim boku. Jego wyblakłe, niebieskie tęczówki wypełniła czysta ciekawość.
-O niczym nie myślałam- wzruszyłam ramionami, obserwując jego niewzruszony wyraz twarzy. Jednak oczy mówiły coś zupełnie innego. Widziałam w nich pełno plątających i niepoukładanych emocji.
-To bzdura- mruknął, marszcząc brwi- Odpłynęłaś na dobre dziesięć minut- oburzony podniósł odrobinę ton.
-Oh...to czemu dopiero teraz wyrwałeś mnie z zamyśleń?-uniosłam brew i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Obserwowałem cie- oblizał wargi. Oh.
-Obserwowałeś mnie? Po co?- naprawdę zaskoczyła mnie jego odpowiedź.
-Lubię na ciebie patrzeć- wzruszył ramionami.
Zmarszczyłam brwi, kiedy dostrzegłam, że jego oczy są zamglone i podkrążone.
Jego zachowanie było co najmniej dziwne i już wiem dlaczego.
-Piłeś- bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
-I co w związku z tym?- uniósł brwi, kiedy zagryzł mocno dolna wargę, która zrobiła się biała.
-I prowadziłeś...
-Nie
-Nie?
-Tak, Boże tak! Co jest niejasnego w tym słowie,Williams?
Wzruszyłam ramionami, a Louis wywrócił oczami.
-...To jak się tu dostałeś?
-Przez okno?- zaśmiał się.
-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło!-walnęłam go mocno w ramie. Niech czuje ból! Ta...i tak nic nie czuł...
-Mam nogi i udałem się do ciebie piechotą.
-Aww, piechotą- słodko się uśmiechnęłam- Czekaj...przecież to 40 minut od hotelu. Jest zima i poza ty. chciało ci się iść o tej porze?
-Tak, bardzo lubię spacery- uśmiechnął się i wyglądał o wiele lepiej niż ja, kiedy też to zrobiłam.
-Oh, nie wiedziałam...ale już wiem i ostrzegam, że na pewno zabiorę cie na długi spacer po parku- trąciłam go lekko ramieniem, śmiejąc się cicho pod nosem.
-Tylko wtedy, jak powiesz o czym myślałaś.
-Nie odpuścisz, prawda?-westchnęłam
-Absolutnie. Jestem zbyt ciekawski i wścibski, żeby to zrobić- wyszczerzył się, a ja wywróciłam oczami, uśmiechając się. To interesujące i również fascynujące, jak działa na niego alkohol. Jest wtedy zabawny, miły i ma jakiekolwiek uczucia. Wow.
-Cóż...niech ci będzie, dzieciaku- ziewnęłam, oparłam czoło o jego ramie i zamknęłam oczy- Myślałam o tym, jak byłoby miło pójść spać- szepnęłam.
Usłyszałam bardzo cichy chichot, na co automatycznie kąciki moich ust uniosły się ku górze. Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się pod kołdrą razem z Lou, który był jedynie w bokserkach. Biło od niego tak przyjemne i kojące ciepło, że od razu zaczęłam odlatywać w świat morfeusza. Ale właśnie wtedy przez przypadek dotknęłam uda chłopaka. Wytrzeszczyłam oczy, jeżdżąc bardzo delikatnie opuszkami palców po dość świeżych ranach, przez co Louis zamarł. W pomieszczeniu było słychać jego ciężki oddech.
-Dlaczego?- spojrzałam na zamknięte oczy szatyna, który nie odezwał się- Czemu się tniesz Louis?- szepnęłam ledwo słyszalnie. Dwudziestolatek odchrząknął i spojrzał na mnie. Lampka nocna była obecnie zaświecona, więc mogłam dostrzec w jego oczach ból i...strach? Po jego różanym policzku spłynęło kilka łez. Co się właśnie dzieje? Czy Louis płacze? O Boże...
-Nigdy nie zrozumiesz- szepnął drżącym głosem.
-Jak mi nie powiesz, to na pewno.
-Daj mi spokój- powiedział chłodno i szorstko, przez co przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
-Miałeś ostatnio myśli samobójcze?- nie wiem dlaczego to pytanie wypłynęło z moich ust. Tomlinson na pewno nie...
-Tak- powiedział tak cicho, że ledwo go usłyszałam. Louis i takie myśli. ŻE CO?!
-To dlaczego jeszcze żyjesz?- Jezu czemu to powiedziałam?!- skarciłam się o to w myślach. Najchętniej teraz kopnęłabym się w twarz.
-Nie wiem- mruknął, odwracając się do mnie plecami. Westchnęłam smutno. Wiedziałam, że coś wisi w powietrzu, ale co konkretnego? Musze się dowiedzieć, nie ma innej opcji.
-Louis- nie dostałam żadnej odpowiedzi. Nie wahając się, wtuliłam się w jego plecy,przez co się spiął -Dobranoc- szepnęłam.
-Dobranoc- zaczął się powoli rozluźniać. Zamknęłam oczy i zasnęłam, przedtem przyrzekając sobie, że za wszelką cenę pomogę Louisowi.


Delikatne promienie słoneczne, przebijające się przez żaluzje, łaskotały moje lekko różowe policzki, które były dziwnie chłodne. Rozchyliłam odrobinę powieki, a moim oczom ukazała się pusta przestrzeń. Louis już nie leżał koło mnie, nie było go ze mną. Wyszedł bez żadnego słowa. Może nie chciał mnie budzić? Nie, on na pewno wyrwałby mnie ze snu. Więc o co chodziło w jego zachowaniu?
Zmarszczyłam czoło zastanawiając się czemu miałby mnie zostawić ot tak. I nagle wszystkie wydarzenia sprzed kilku godzin, wtargnęły do mojego umysłu z piorunującą szybkością. Pamiętam, jak dotknęłam ręką jego ran na udach. Nie mogłam pojąć czemu to robi i nadal nie jestem w stanie tego zrobić. Pamiętam naszą rozmowę.
"Miałeś kiedyś myśli samobójcze?...Tak" To było straszne. Do tej pory jestem zszokowana i przerażona tym jednym prostym słówkiem, które chodzi mi non stop po głowie. TAK. TAK. TAK.
Martwię się o Louisa, naprawdę się o niego boje. Nie chce by stała mu się jakaś krzywda. To okropne.
Leniwie wygrzebałam się z łóżka, by pójść do swojej łazienki i sprawdzić, czy może Louis tam jest, miałam nadzieję, że jednak tam jest.
Zapukałam i weszłam do środka. Pusto. Pusto. Pusto.
Westchnęłam smutno, wracając się do pokoju. Wzięłam czystą bieliznę i ciuchy, po czym poszłam wziąć gorący prysznic, którego tak bardzo teraz potrzebowałam. Gdy to już zostało zrobione ubrałam na siebie koszulę w czarno-kremowe paski, która jest dłuższa z tyłu, i czarne rurki podwinięte u kostek. Podpięłam karbownice pod prąd, chcąc pofalować sobie włosy. Kiedy urządzenie grzało się, umyłam zęby. W końcu zrobiłam porządek ze swoimi włosami, a potem z twarzą, na którą nałożyłam delikatny makijaż. Spojrzałam w lustro i słabo się uśmiechnęłam. Ciekawe co by Louis powiedział...Boże! Victoria nie myśl tyle o nim, bo głowa ci pęknie, jak balon. Uh!
-Jestem niemoralna- szepnęłam do siebie- I nawet mówię do siebie- uniosłam brwi- Ta...i to ja mam pomóc Louisowi. To niedorzeczne-pokręciłam głową i opuściłam łazienkę. Szybkim krokiem zeszłam na dół.
-Witam was ludzie!- krzyknęłam, nie widząc nikogo- Czyż bym została znowu sama w tym skromnym dooomu?- prychnęłam-Ta, stanowczo jestem psychiczna...a może znowu lunatykowałam i napiłam się alkoholu? Tak. Warto się zastanowić nad odpowiedzią do tego pytania- mruknęłam pod nosem, idąc w stronę kuchni.
-Często tak mówisz to siebie?- usłyszałam rozbawiony głos...Louisa?
Spojrzałam na chłopaka i szeroko się uśmiechnęłam.
-Tak. To przerażające- westchnęłam.
-I bardzo zabawne- poruszył śmiesznie brwiami, na co wywróciłam oczami.
-Ha ha normalnie popuściłam ze śmiechu w gacie- mruknęłam, podchodząc do lodówki, by wyciągnąć mleko- Jasny gwint! Nie ma mleka...fajnie- oparłam czoło o blat kuchenny i spojrzałam na chłopaka, trzymającego MOJĄ własność- Ty złodzieju!- wyprostowałam się- Jak mogłeś ruszyć moje mleko?!- oburzona podeszłam do niego
-Tak o mnie mówią-zażartował
-Dawaj to mleko!
-Nie e-podniósł rękę, gdzie trzymał karton, bym nie mogła dostać.
-Loooouis, ja pragnę kaawy- oparłam czoło o jego ramie- Nie drocz się ze mną.
-A zrobisz mi tego loda?- zaśmiał się cicho pod nosem.
-Może kiedyś-nie wierze, że to powiedziałam! Jasna cholera!
-Trzymam cie za słowo, księżniczko- oblizał usta-Pocałuj mnie
-Że coo?-uniosłam brwi
-Nie to żebyśmy już tego nie robili- wywrócił oczami- No dawaj, całuj
-Jesteś idiotą, wiesz?
-Doskonale- wyszczerzył się.
Westchnęłam i musnęłam delikatnie jego wargi swoimi, po czym się odsunęłam.
-Zadowolony?
-To nie to czego oczekiwałem, ale zadziwiająco tak.
-Koniec tej gadki! Dawaj to mleko!
-Odwróć się...
-Coo? Po co?
-Po prostu to zrób- wywrócił oczami.
Odwróciłam się, a moim oczom ukazały się kawa i omlety dla nas dwojga. Czemu tego wcześniej nie zauważyłam? -Aww!!!- krzyknęłam, zerkając na szatyna- Już cie lubię!
-A nie lubiłaś?
-Nie za bardzo-wzruszyłam ramionami.
-Ta...najważniejsza jest szczerość.
Spojrzałam na Tomlinsona podejrzliwie, krzyżując ręce na piersi.
-Nie, nie ma żadnego haczyka!-wyrzucił ręce w powietrze.
-Oh, okej- uśmiechnęłam się słodko, po czym usiadłam przy stole. Louis zrobił dokładnie to samo. Spojrzałam na nasze śniadanie i oblizałam usta. To tak smakowicie wygląda i pachnie. W mgnieniu oka rzuciłam się na kawę, a następnie omlet.
-Dobrze gotujesz- uśmiechnęłam się.
-Dzięki, księżniczko-wybełkotał, wzruszając ramionami.
-Fuj! Nie gada się z pełną buzią żarcia Tommo!- zaśmiałam się- Smacznego.
-Wzajemnie- zaczął szybciej poruszać szczęką, by połknąć prowiant- Lubię jak tak mnie nazywasz...
-Mówiłam żebyś nie gadał jak jesz...Wyglądasz serio, jak chomik- moje usta wygięły się w szeroki uśmiech.
-Mmm fajnie-poruszał brwiami, na co po raz kolejny tego dnia wywróciłam oczami. Niedługo mi wypadną i już zabawnie nie będzie. Oj, nie,nie,nie.
Zjedliśmy śniadanie, Louis wstał, biorąc talerze razem ze sztućcami, by włożyć je do zmywarki. Kucnął, a mój wzrok automatycznie zawisł na jego tyłku. Oblizałam usta i przygryzłam dolną wargę. On ma naprawdę lepszą dupę ode mnie. To takie niesprawiedliwe! Dwudziestolatek wstał i odwrócił się w moją stronę z cwanym uśmiechem, tak jakby wiedział, że patrzyłam na tą część ciała, którą wypalałam spojrzeniem przed sekundą. Poczułam, jak moje policzki pieką. Cholera! Zarumieniłam się. Tomlinson podszedł do mnie blisko, zbyt blisko. Czułam jego miętowy oddech na swojej twarzy. Chwila...
-Czym myłeś zęby, huh? skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, patrząc w błyszczące oczy szatyna. Oh, Boziu.
-Twoją szczoteczką, księżniczko- oblizał usta, na co z moich ust wyleciało ciche westchnienie. Chłopak zaśmiał się, powtarzając ten sam czyn- Coś nie tak?- uniósł brwi, szczerząc się
-Nie rób tak- mruknęłam, mrużąc oczy.
-Jak?-ponownie oblizał usta
-Właśnie tak!
-Tak?- chciał znowu oblizać usta, ale mu w tym przeszkodziłam.
-Jeżeli jeszcze raz tak zrobisz, to cie zdepczę robalu!-posłałam mu przeszywające spojrzenie. Gdyby wzrok mógłby zabić, to Tomlinson na pewno byłby już trupek- Ja nie żartuję, kutasie!
Szatyn uniósł ręce w geście obronnym, śmiejąc się pod nosem.
-CO.JEST.TAKIE.ŚMIESZNE.PALANCIE?
-Ty- przeczesał dłonią włosy-Lubię takie pewne siebie dziewczyny. Masz u mnie kolejny punkt. Powinnaś się cieszyć- ruszył w stronę drzwi, a ja za nim.
-Idziesz już?
-Mam sprawy do załatwienia...ale przyjadę po ciebie po 15 i spróbujesz...
-Spróbujesz?-prychnęłam- Oczywiście, że cie pobiję, kochaniutki. Wyciągnę z twojego autka co najmniej 370 km/h!
-Nie wiem skąd bierzesz tą pewność siebie, księżniczko.
-Możesz tak do mnie nie mówić?-jęknęłam-Czuję się wtedy, jak małe dziecko
-Tylko do ciebie tak mówię i nie zmienię tego, bo słowo księżniczka, pasuje do ciebie
-Pasuje?!-uniosłam brwi-Jesteś nienormalny, Tomlinson, czy jak? Czemu niby pasuje?
-Umm...Chyba dlatego, że...Umm...Jest tak samo słodnie, jak ty-podrapał się po karku
Teraz pora na moje podniecenie...O malulo!!! On powiedział, że jestem słodka. Czemu się tym przejmuję do cholery?! Nie ma się tu czym jarać! To zwykłe słowo. Słodkie. Słodkie.SŁODKIE. Zwykłe słowo, pff.
-Ohhh
-Do zobaczenia-uśmiechnął się i opuścił dom.
Tak, do zobaczenia. Zgniotę cię na tym torze. Zobaczysz. Będziesz płakał Tommo.




_________________________________________________________________________

🙉🙉Na wstępie chcę napisać, że rozdziały do połowy czerwca będą pojawiać się rzadko i będą też krótsze, bo musze teraz poprawiać oceny i ostatnio męczy mnie brak weny. Potem kolejne posty mogą pojawiać się nawet dwa razy w tygodniu, ale nic nie obiecuję. Musicie być cierpliwi i wgl wierze w was aniołki ^.^ i wgl sry za błędy
Kolejna i zapewne ostatnia sprawa, bo raczej nic nie wymyśle już więcej XDDD. Przy kolejnym rozdziale zareagujecie tak >klik< więcej wam nie zdradzę huhuhu. Tak, wiem, podła jestem haha.
🙉Już nie mogę się doczekać do kolejnego rozdziału dschdsuchdshcudscbdsbchdbcuidbcuiodcebndhchasbdhabwd aaaaaaaaaaaaaaa sdhuashdiuheusdhewudhewudh nie podchodźcie teraz do mnie! BO WŁAŚNIE SIĘ PODNIECAM XDDDDDDDDDDDDDDD sdhfuhesfhneruhfuhdefhewfhuewh hahaha sorry
🙉 🙉 🙉 🙉 🙉 🙉 🙉
HAHAHAHA CO TO JEST?! HAHAHA NMG

OBIECUJĘ, ŻE BĘDĘ GRZECZNAAAA

🙏🙏🙏🙏🙏🙏🙏🙏🙏

YEAH!!!!!!!!!

KOCHAM WASSSSS


💕💕💕💕💕💕💕💕💕

~LAMA XO
🐧
TO NIE LAMA, ALE KIJ XD
🐧
ALE MAM UBAW HAHAHA


😂😂😂😂😂
NORMALNIE SIĘ POSRAM
😂😂😂😂😂
XDDDD
♥
 DOBRA SPADAM...DO NASTĘPNEGO


♥♥♥♥♥♥♥


~PRZECZYTAŁEŚ/AŚ, SKOMENTUJ, TO ZSIKAM ZE ZE SZCZĘŚCIA O.O DBXCHDF