...

/inne/czarna_rozaa.cur

sobota, 26 października 2013

Rozdział Drugi

 
   Przewróciło mi się w żołądku jak pomyślałam co może się ze mną stać. Obraz w głowie nie był za ciekawy, gdy szatyn wsadził mnie w worek i wrzucił do jeziora lub jak zrzucił z 20 piętra.
Ta...za dużo oglądam filmów z tego typu scen.
   -Dziewczyno, czy do reszty cię popierdoliło?! Przez ciebie mam rozjebane pół auta!
-To nie moja wina.
   -Kurwa, a czyja? To nie ja wlazłem prawie pod samochód!- cały czerwony machał rękoma .
Postanowiłam nic się nie odzywać...no bo co niby miałabym mu powiedzieć? Że jakiś psychopata chciał mnie najprawdopodobniej zgwałcić, zabić, a potem wrzucić do krzaków? Może i tak, jednak myślę, że to by go teraz najmniej obchodziło,  jest zajęty opierdalaniem mnie.
   -Jesteś winna auto i nie obchodzi mnie skąd je weźmiesz.
-Przepraszam? Ja winna?! Trzeba było się nie ścigać w takich miejscach jak to!
   Złapał mnie za nadgarstek po czym szedł w stronę trochę wygniecionego Nissana Skyline GTR... Tak znam się na samochodach, bo w końcu ścigałam się...kiedyś, ale jednak.
   -Gdzie mnie ciągniesz?- zadałam pytanie jakby to nie było oczywiste.
-Chcę mieć pewność, że nie zwiejesz-  stanął przy drzwiach pasażera i je otworzył- wsiadaj- wepchnął mnie do środka pojazdu po czym go zamknął, naciskając czarny guzik przy kluczykach.    Od razu w oko rzuciły się kolorowe przyciski i przede wszystkim srebrna butelka jak od gaśnicy, zwana nitrem.
   Rozdrażniona i zirytowana faktem zamknięcia mnie w samochodzie "Tomlinsona", bezsilnie wrzasnęłam, wypuszczając na zewnątrz całą frustrację. Dlaczego nie przystałam na propozycję podwiezienia mnie pod dom przez ojca Alison? Hmmm...to pewnie dlatego, że zostałam tak wychowana. Ojciec zawsze powtarzał, by nigdy nie prosić o pomoc, jedynie dać sobie radę sama. On wszystko robił żebym wyrosła na dziewczynę, która nie da sobą pomiatać i większość rzeczy potrafi robić samodzielnie. Cóż, a teraz jestem tutaj i nie mam pojęcia co robić. To niesprawiedliwe.
   Siedząc bezczynnie, zerknęłam na niebieskookiego chłopaka, który właśnie gadał przez telefon. Rozśmieszył mnie, gdy złapał się za grzywkę, ciągnąc ją i dając upust złości. Nieświadoma mojej reakcji, po raz pierwszy tej nocy się szczerze uśmiechnęłam. Kiedy zobaczył moją reakcję, posłał mi zabójcze spojrzenie, dlatego też się uspokoiłam, bo wiedziałam, że jest niebezpieczny i nie wiadomo co ze mną teraz zrobi. Przełknęłam z wielką trudnością ślinę, jakby była ciałem stałym, gdy niebieskooki szatyn skończył rozmowę i po chwili zdecydował się na wejście do lekko poturbowanego auta.
   -Módl się, żeby odpalił.
Rzeczywiście zrobiłam o co kazał, choć wcale nie miałam zamiaru tego robić. Po 17 latach życia nadal potrafię sama siebie zaskoczyć. Na moje szczęście lub przeciwnie, samochód odpalił.
   -Masz szczęście.
-Zawsze je mam.
   -Jesteś taka tego pewna?
-Czemu miałabym nie mieć?
   -No nie wiem...np,że spotkałaś mnie?
Kiedy uświadomiłam sobie co powiedział, moje serce dosłownie na co najmniej 3 sekundy przestało bić. Gdy postanowiłam zagłuszyć cieszę, rozchyliłam usta, aby coś powiedzieć, jednak zostały zamknięte jeszcze szybciej. Nie chciałam wypalić czegoś, co by zaważyło na moim bezpieczeństwie, czy chodź by życiu.
   Spojrzałam na szczerzącego się szatyna i wywróciłam oczami. Jak można być taki jak on? Jest w nim coś...tajemniczego? Intrygującego? Seksownego? Jezus, Maria! Kobieto o czym ty myślisz?! Ocknij się, bo znasz gościa jedynie kilka minut i poza tym nie lubisz takich jak on!
   -Odebrano ci mowę?
-Nie?- to zabrzmiało bardziej jak pytanie, ale to już trudno, dam sobie radę, tak samo jak oto ten okaz co siedzi obok mnie.
   -Mhm- jego spojrzenie wróciło na kierownicę po czym upewnił się, że z autem wszystko dobrze...Znaczy w przenośni, bo nie nadaje się praktycznie do jazdy. Odwrócił się, by móc wyjechać z bilbordu i mnie gdzieś zawieźć. Właśnie co on zamierza ze mną zrobić?
   -Gdzie mnie masz zamiar zawieźć?
-Podaj mi swój adres.
   -Co? Nie!
-Cóż...widocznie chcesz odwiedzić moje mieszkanie.
   -Co to to nie.
-To zepnij dupę i gadaj.
   -Ten Street 69.
-Serio 69?
   -Jesteś obrzydliwy!...typowy kutas.
-Słuchaj mnie mała dziwko! Nigdy więcej tak do mnie nie mów, jeżeli chcesz żyć!
Zamurowało mnie. Jak ten dupek może mi grozić?! Nigdy więcej.
   -To lepiej ty mnie posłuchaj nabrzmiały fiucie...nic mi nie zrobisz...
-Jesteś taka pewna? Myślisz, że nikomu nic nie zrobiłem?
   -Po pierwsze, nie masz się czym chwalić, a po drugie to nic mi nie zrobisz...po trzecie, wcale się ciebie nie boję.
   -Może powinnaś zacząć?- uniósł  brew do góry, czekając na moją odpowiedź, na którą się nie doczeka. Po prostu go olałam, przenosząc wzrok na teren za szybą.
   -Możemy już jechać?- to moje ostatnie wypowiedziane zdanie tej nocy...przynajmniej w jego towarzystwie.
   Bez jakiegokolwiek słowa, gwałtownie wyjechał, opuszczając połamany bilbord. Jego auto osiągnęło 200km/h w zaledwie minutę, co oznaczało, że to naprawdę dobre auto. Droga do niekoniecznie mojego domu dopiero się zaczyna, a mi już niedobrze. Głupia choroba lokomocyjna.
Prędkość auta wzrastała, na co moje ciało mocniej się spinało, wbijając w siedzenie. Popatrzyłam kontem oka na rozluźnionego chłopaka, który w przeciwieństwie ode mnie jest naprawdę zadziwiająco spokojny.Chociaż gdyby tak dłużej się zastanowić to też kiedyś mnie odprężało...i po co ja wracam do przeszłości? Nie ubolewaj tylko zapomnij.
   -Zapnij pasy.
-Hmm...nie.
   -Zapnij te jebane pasy, bo nie mam ochoty sprzątać po tobie mokrej plamy!
-Ugh...dobra.
   Zafascynowany moją wypowiedzią, łobuzersko się uśmiechnął, poruszając brwiami.
-Jak ty mnie irytujesz "Tomlinson"- specjalnie zrobiłam cudzysłów w powietrzu i pokręciłam oczami- Jak można być tak wkurwiającym?
   Zaśmiał się z mojej wypowiedzi, raz zerkając na mnie, a raz na przemierzaną drogę.
-Lepiej zajmij się prowadzeniem, bo chyba nie chcesz nas zabić.
   Nagle przypomniałam sobie, że nie miałam się odezwać ani słowem...eh, przy nim to nie do wykonania.
   -Nie pouczaj mnie...
-Weź się zamknij!
   Spojrzał na mnie wściekły przez co dotarło do mnie, że powiedziałam to na głos, czego nie chciałam.
   -Sorry?
-I ty mówisz, że ja jestem wkurwiający? Lepiej popatrz na siebie.
   -Cokolwiek.
Zniechęcona pobytem sam na sam z "panem idealnym", starałam się zbytnio nie zwracać na niego uwagi, więc patrzyłam na krajobrazy za oknem. W przeciągu kilku minut zaczął coraz bardziej zwalniać, w końcu zatrzymując auto przed domem. Zerwałam się do odpięcia pasów, jednak zostałam zatrzymana.
   -Co?- niezadowolona z spowalniania mojej drogi do ciepłego i miłego miejsca, warknęłam.
-Nie tak ostro kochanie...
   -Nie mów tak do mnie, bo nim nie jestem!
Cicho się zaśmiał przez co uświadomiłam sobie, że kocha mnie wkurwiać.
   -Pamiętaj, jeszcze się spotkamy.
-Cudownie, już nie mogę się doczekać.-w każdym słowie doskonale słyszalny był sarkazm.
   Na mojej twarzy został namalowany sztuczny uśmiech, kiedy patrzyłam na jego wymądrzałą buźkę.
   Wreszcie udało mi się odpiąć pasy i wreszcie opuścić tego idiotę. Mocno trzasnęłam drzwiami, wiedziałam, że to go wkurzy. Jego reakcja była taka sama jak przypuszczałam ...szarpnięcie za grzywkę. Przyznam szczerze...lubię się z nim drażnić.
   Gdy upewniłam się, że odjechał, udałam się dwie ulice dalej, do mojego domu. Podałam mu zły adres, oops. Oczywiście zrobiłam to dla bezpieczeństwa rodziny, która jest najważniejsza w moim życiu.
   Już po paru minutach znalazłam się przed niedużym domu o barwie waniliowego budyniu.
Od razu pomyślałam o jedzeniu...hmm, jestem głodna.
Szybkim krokiem podeszłam do ładnych, drewnianych drzwi po czym włożyłam klucze w zamek i ostrożnie go przekręciłam. Mam nadzieję, że uda mi się przekraść do swojego pokoju niepostrzeżenie, gdyż już był kwadrans po pierwszej, a miałam przyjść do domu punktualnie na pierwszą. Jak ojciec mnie zobaczy to mogę szykować się na miesięczny szlaban.
Po cichutku zdjęłam buty i powędrowałam wzdłuż ciemnego holu. Nagle w tym pomieszczeniu zostało zapalone światło, przez co podskoczyłam.
   -Gdzie ty byłaś?
-Emily, nie strasz!- spojrzałam z wytrzeszczonymi oczami na swoją młodszą siostrę- gdzie tata?
   -Pojechał do pracy.
-O tej godzinie?
   -Ta, bo jakiś debil zdewastował bilbord i trochę ściany magazynu.
-Oh...a czy ty nie powinnaś spać?
   -Mogę się tego zapytać i ciebie.
-Nieważne. Idę wziąć prysznic.
   Zwinnie weszłam po schodach na pierwsze piętro po czym udałam się do swojego pokoju, by zabrać piżamę. Po zrobieniu tej czynności wreszcie znalazłam się w łazience. Zdjęłam z siebie nieświeże ciuchy oraz bieliznę i weszłam do kabiny prysznicowej. Na swoje ciało nałożyłam truskawkowy płyn, a na głowę miętowy szampon. Wszystko porządnie z siebie zmyłam po czym wyszłam z kabiny na zimne kafelki i obwinęłam się ręcznikiem. Podeszłam do umywalki, wzięłam do ręki szczoteczkę, którą zmoczyłam i wycisnęłam na nią pastę. W czasie mycia zębów przyszedł mi sms. Zdziwiona porą wysłania jakiejkolwiek wiadomości do mnie, odczytałam ją.

__________________________________________________________________________________
Od: nr. nieznany
Do: Victorii
Wysłano: 18 listopada 2013, 1:45

Widzimy się w szkole. T x
__________________________________________________________________________________
Pomimo, że numer nieznany doskonale wiedziałam kto wysłał mi tę wiadomość. Tomlinson.
To nie może wróżyć nic dobrego.
W co ja się wpakowałam?

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 Chciałam was przeprosić, że tak długo musieliście czekać na rozdział 2 i przepraszam za to.
Jeżeli was zawiodłam to nie chciałam tego zrobić.
Dziękuję za wszystkie wasze komentarze to dzięki nim mam wenę :D


poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział Pierwszy

 
   -Gdzie się tak śpieszysz?
Zniesmaczona tym zdaniem, odwróciłam się, by sprawdzić przez kogo zostało wypowiedziane.
Wysoki szatyn, spoglądał na mnie z przebiegłym uśmieszkiem namalowanym na twarzy. Moją uwagę od razu przykuły intensywnie niebieskie oczy, niczym spokojny ocean. Na oko 20-leni chłopak, uniósł brew, kiedy zaczęłam lustrować jego ciało, odruchowo przygryzając dolną wargę.
Ułożona grzywka w górę, podkreślała ostre rysy twarzy. Biała koszula, zapięta pod samą szyję, idealnie pasowała do jeansowej kurtki i czarnych spodni, opinających się na pośladkach. Głupio się przyznawać, ale ma lepszy tyłek ode mnie, co nie jest fair. Gdy mój wzrok zjechał na sam dół, zobaczyłam podwinięte nogawki, a do tego Vansy, także o kolorze czerni.Nie zajęło mi dużo czasu, aby spostrzec, że jest lalusiem i posiada duże ego. Pomimo, iż wpadł mi w oko, nie zamierzam zaczynać jakiejkolwiek znajomości, bo dam sobie rękę uciąć, że zadaje się z ludźmi, których nienawidzę lub nawet taką osobą jest.
   -Podoba ci się to co widzisz?
-Odpowiedź na pierwsze pytanie: a co cię to? Nie twoja sprawa, a odpowiedź na drugie: D-U-P-E-K.
   Wypowiadając ostatnie słowo, specjalnie robiąc przerwy pomiędzy literami, machałam mu palcem wskazującym przed nosem.
   -Nie odzywaj się tak do mnie, bo...
-Grozisz mi?
   -Tylko ostrzegam- przyciszył ton głosu przy wymówionym zdaniu, gdy zbliżył twarz do mojej.
-Hmm...ciekawe, a co możesz mi zrobić, cwelu?
   -Co ty powiedziałaś?
-Trudno żebyś nie usłyszał jak masz twarz trzy centymetry od mojej.
Mocno złapał mnie za ramiona, co nie było miłym doświadczeniem, i gwałtownie przyparł mnie plecami do sportowego auta. Jego dłoń znalazła się tuż nad moją głową, gdy drugą trzymał mój bark, zwiększając siłę uścisku, przez co syknęłam z bólu.
   -Nie zadzieraj ze mną, bo może się to źle dla ciebie skończyć, rozumiesz?!
Nie mogłam nic z siebie wydusić, jedynie wpatrywałam się w jego ciemniejące spojrzenie.
   -Spytałem, czy rozumiesz!
-Tak.
   -Teraz zejdź mi z drogi!
Po sekundzie zostałam uwolniona, dzięki Ci Panie.
   Odwróciłam się do niego plecami, zrobiłam zeza przy okazji wietrząc język i zaczęłam iść przed siebie.
   Przeciskając się przez tłum, lampiących się na moją osobę ludzi, zirytowałam się. Zaraz wypalą mi dziury w plecach i innych częściach ciała, jeśli nie przyspieszę kroku. Jeszcze ostatni raz odwróciłam się w stronę tego idioty, który właśnie wszedł do odpicowanego auteczka. Dupek. Dla dobra sprawy, zaczęłam biec.


~*~

   Ciągłe chodzenie dało o sobie znać. Ból w nogach stawał się nie do wytrzymania, a nigdzie nie ma ławek, czy czegoś na czym można siąść. Właściwie to bym się raczej nie zatrzymała nawet na minutę w takiej okolicy jak ta. Wszędzie jakieś stare, poniszczone budynki. Już nigdy nie wybiorę tej drogi powrotnej. Masakra.
   Idąc wzdłuż zapalonych lamp, zauważyłam stojącą przy jednej z nich zakapturzoną osobę. Starałam się ją ominąć, jednak bez powodzenia, gdyż wlazła mi pod nogi.
   -Co do cholery?!
-Tęskniłaś...skarbie?- jednym ruchem zdjęła kaptur. Czarnowłosy chłopak, ten sam, którego wcześniej oplułam...świetnie! Jeszcze jego tu brakowało.
   -Daj mi spokój!
-Nie tym razem, złotko.
   Natychmiastowo podniósł mnie i zarzucił na ramię. Zaczęłam krzyczeć jak i wierzgać rękami oraz nogami, próbując zrobić cokolwiek w swojej obronie. Gdy to nic nie dawało, ugryzłam chuja w ramię z całej siły jaką teraz posiadałam. Wrzasnął z bólu i mnie rzucił na chodnik. Nie zabolało, ale to nie jest miłe uczucie upaść na tyłek z większej odległości niż parę centymetrów.
   Szybko dźwignęłam się na nogi i zaczęłam uciekać od tego psychola, gdy ten sprawdzał rękę. Skręciłam w odosobnioną alejkę, prowadzącą nie wiadomo gdzie i nie zwracając uwagi na rozpędzone samochody, wbiegłam na ulicę. Jeden z nich zaczął ostro hamować, przez co robił paręnaście kółek, po czym wpadł w jakiś bilbord, gdy ja stałam jak zaczarowana. Po chwili usłyszałam trzask zamykanych drzwi, a następnie hamowanie drugiego auta.
   -Widzimy się na mecie, Tomlinson!
Jakiś gość, zasalutował do wkurzonego szatyna po czym pojechał, przyspieszając swoim BMW.
Swój wzrok przeniosłam z niszczonego auta na idącego w moją stronę, wyprowadzonego i to ostro z równowagi, niebieskookiego.
   No to oficjalnie jestem trupem.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To za nami 1 rozdział ;D Jak wrażenia?

No to Wiktoria nieźle się wpakowała. Jak myślicie, co robi Lou?

Chciałam wam podziękować za wszystkie komentarze <3 One cholernie motywują do dalszego pisania ;D
A i mam pytanie: Wolicie dłuższe rozdziały, jednak rzadziej dodawane? Czy krótsze, częściej?

poniedziałek, 7 października 2013

Prolog

     
   Jestem zwykłą siedemnastoletnią dziewczyną. No dobra choć dużo tak osób uważa, to chyba nie można mnie nazwać całkiem zwykłą, gdyż mieszkam w Mieście Grzechów, czyli Las Vegas. To jest naprawdę wspaniałe miasto pomimo tych wszystkich clubów nocnych, Casyn, z którymi są związane gry hazardowe. Moim zdaniem najgorsze są nielegalne wyścigi, które są najczęściej organizowane w pobliżu mojego adresu zamieszkania. Nie chciałabym spotkać osoby uczestniczącej  w tej zabawie. Nie wyobrażam sobie siebie jako dziewczyna mająca jakąkolwiek styczność z taką osobą. Nie wiem czemu mam do wyścigów taką urazę, może dlatego, że kiedyś sama wzięłam w nich udział  jeden, jedyny raz który okazał się olbrzymią porażką. Dwa lata temu zostałam złapana przez policję, a dokładniej mojego ojca, który w niej pracuje.
Na szczęście nic takiego poważnego się nie stało jak np: kilka miesięcy, lat spędzonych w poprawczaku , jedynie tygodniowy pobyt w nim przez taki kaprys mojego prawowitego opiekuna. Nie mam pojęcia jak to załatwił, ale jakoś mu się to udało. Po tej sytuacji całkowicie się zmieniłam, nie mając i tak innego wyboru, bo tata powiedział, że jeżeli  się nie ogarnę to mogę pakować walizki. Czemu się tak zwierzam? Oczywiście muszę się rozgadać na mniej istotny temat. Dobrze, więc skończymy na tym, że mam na imię Victoria.
     Jak zawsze na godzinę najpóźniej pierwszą musiałam znajdować się w domu,więc nie spiesząc się wracałam od mojej zaufanej przyjaciółki Alison. W tej chwili przechodziłam prze nieciekawą ulicę, koło której wybudowane są jakieś stare kamienice i nic prócz tego. Miałam oczy szeroko otwarte, bo nigdy nie wiadomo kto może wyskoczyć i mnie zabić. Gdy o tym pomyślałam, zaczęłam się śmiać w duszy. Ja i ta moja bezcenna wyobraźnia. Spokojnie nie jestem jakąś bojaźliwą dziewczynką, bojącą się własnego cienia. Mogę powiedzieć z ręką na sercu, że praktycznie nic mnie nie ruszy. Może to trochę dziwnie zabrzmiało, jednak taka jest prawda. 
     Przechodziłam obok jakiegoś czynnego sklepu, co mnie zdziwiło, bo nigdy tu go nie widziałam. Cóż może jestem ślepa?
   -Co złotko idziesz tak sama?-spojrzałam na idącego obok mnie chłopaka o kruczoczarnych włosach.
   -Nie twoja sprawa dupku.-starałam się go jak najszybciej zbyć.
-Mmm zadziorna, lubię takie.
   -Palancie odpieprz się!
Nagle zostałam przyparta do ściany sklepu. Rozśmieszona, spoglądałam na jego czerwieniejącą się z każdą sekundą twarz. Naprawdę ciekawy widok.
   -Nie życzę sobie żebyś tak do mnie mówiła!
-Nie życzysz? Hah...rozśmieszasz mnie lamusie.
   -Kurwa! Nie mów tak do mnie!
-Stary powtarzasz się.
   -Szmata!- W tej chwili stał się czerwony do granic możliwości-Nie musisz być taką dziwką.
Dobra to teraz przegiął pałę. Nie pozwolę się dłużej obrażać.
Nie wahając się, naplułam na jego twarz i odepchnęłam. Widząc jak wściekły (aż żyłka mu wyszła), wyciera sobie policzek, który przed chwilą został przeze mnie mistrzowsko opluty, postanowiłam odejść od miejsca zdarzenia jakby nigdy nic. Moje nogi zgrabnie się poruszały po betonie (wiem ta moja szczerość), schodząc w dół uliczki.
-Jeszcze się spotkamy!-odwróciłam głowę w jego stronę po czym posłałam mu całusa.
-Okej, czekam.
Ponownie zajęłam się przemierzaną drogą. Skręciłam w lewo, wchodząc do następnej alejki, by szybciej znaleźć się w domu. Zmęczyłam się przez to party hard, nie no żartuję, po prostu takiego spotkania z głośną muzyką i pizzą.
     Idąc na przód, usłyszałam czyjeś głosy. Musi się coś odbywać, a stwierdziłam to po stojących przede mną sporą liczbą ludzi. Ciekawa o co chodzi stwierdziłam, że nie zaszkodzi się przekonać. Podeszłam bliżej, przeciskając się przez ciała skąpo ubranych dziewczyn. Oczywiście jestem geniuszem i nie pomyślałam co tu się dzieje. 
   -Po prostu świetnie!-mam nadzieję, że śmierdzi tu sarkazmem.
Zdecydowanie niezadowolona przyjściem tutaj, zaczęłam się wycofywać. Nagle wpadłam na czyjeś, umięśnione ciało. 
   -Gdzie się tak śpieszysz?


_________________________________________________________________________________
Tralalala, no to jest prolog. Co o nim sądzicie? Hmmm?
Mam do was pytanie, a mianowicie, czy dacie radę dobić do 25 komentarzy jak pod zwiastunem jest ich 20 ;D 
  



Gdyby wam się udało to byłabym szczęśliwa i to bardzo :D Wierzę w wasze możliwości! 

sobota, 5 października 2013

Zapowiedź filmowa! Zapraszam!



Kochani piszcie w komentarzach, czy fajnie się zapowiada :D
Dodam prolog jak będzie ich 10-15 ;) 
Mam nadzieję, że zwiastun się spodobał.