______________________________
Cześć wszystkim!
No to mamy rozdział 21. Przyznaję, że jest krótszy niż planowałam, ale przed świętami wena postanowiła mnie opuścić.
Damy jej popalić...
Razem z Karoliną mamy dwie sprawy:
Sprawa numer 1:
Chciałyśmy bardzo serdecznie podziękować za 40 000 wyświetleń. Jesteście naprawdę niesamowici. I oby tak dalej. Jeszcze zwiększcie liczbę komentarzy to będziemy w niebo wzięte.
Sprawa numer 2:
Chciałyśmy złożyć najlepsze życzenia Ani!!!
No więc Aniu, chciałyśmy życzyć Ci duuużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, dobrych ocen w szkole, abyś dostała się do wymarzonego liceum. Aby otaczali Cię sami dobrzy ludzie i prawdziwi przyjaciele. Życzymy Ci również, abyś przestała tak krzyczeć.
Ogółem- Wszystkiego Najlepszego!!!
(Przepraszam nie umiem składać życzeń)
Przeczytałeś/łaś zostaw komentarz x
______________________________
-Zayn, to nie tak. J-Ja…- urwałam-Nie wiem jak to się stało.
-Nie musisz się tłumaczyć. Tommo od dawna miał do ciebie słabość.
Przepraszam?
Nie, to nie możliwe. To jest zbyt piękne, aby było prawdziwe.
Wydarzenia poprzedniej nocy nie powinny mieć miejsca. Ale jednak miały i nie żałuję, że oddałam się tak wspaniałej osobie jaką jest właśnie ON.
Pomiędzy nami jest silne uczucie, które z dnia na dzień nabiera mocy.
Czy gdyby nie wypadek, to nie przyznałabym się do faktu, że nie jest mi on obojętny? Nie pokazałabym, że naprawdę zależy mi na nim?
Kocham go. Tak wygląda prawda.
Jednak nie pokażę mu tego. Wiem jaka będzie jego reakcja. A słowa Zayn'a?
Mogę się do nich odnieść tylko w jeden sposób. Słowa pocieszenia. On tylko chce sprawić, abym nie czuła się winna spowodowania wypadku i tej nocy.
Uwierz sama sobie. Uwierz jemu. Coś sensownego w tym musi jednak być-podpowiadała moja podświadomość. Chciałabym to zrobić, ale nie potrafię.
W życiu Tomlinsona jest jedna bardzo istotna dla sprawy osoba. Lena.
Litery, które niedawno wydostały się z ust tego nieziemsko przystojnego chłopaka, formowały się w słowa, które następnie przeradzały się w zdania. Mówił, że będę tylko jego. To mogły być tylko nic nie znaczące stwierdzenia. Puste słowa i obietnice.
-Nie myśl o tym. Udam, że nic nie wiem.
-Dziękuję- powiedziałam bezgłośnie.
Nie chciałam aby ktokolwiek dowiedział się o tym wszystkim. Ale tak szczerze to o co ja sobie myślałam? Jak zawsze ktoś musiał się dowiedzieć. Powinnam się przyzwyczaić, że życie wśród przyjaciół Lou nie obejdzie się bez tajemnic i sekretów. Nie ma rzeczy, która przeszłaby bez echa.
Miałam nadzieję, że tym razem jednak nikt nie dowie się o tym, że uprawiałam seks z Tomlinsonem, który w dodatku ma dziewczynę.
W tej chwili męczą mnie wyrzuty sumienia.
Spojrzałam na śpiącego chłopaka, który ciasno oplatał mnie ramionami.
Taki słodki, przystojny, idealny i bezbronny.
Taki uległy, niepewny, samotny, potrzebujący.
Niezaprzeczalnie Tommo potrzebował odrobiny miłości.
Czy to właśnie ja jestem osobą, która mu ją dała?
A może jednak Lena, która przecież jest jego drugą połówką daje mu jej wystarczająco dużo.
Daj mu to co możesz.- powiedziała moja podświadomość.
Ona ma rację. Jeśli faktycznie jest coś istotnego to on sam powinien coś zrobić.
Przejechałam dłonią po policzku chłopaka.
-Jeśli to wszystko było prawdą, to mi to udowodnij- szepnęłam.
Dwudziestolatek mruknął i powoli zaczął otwierać oczy. Całe szczęście, że Zayn się ulotnił, bo mogłoby być nieciekawie.
-Dzień dobry moja piękna- uśmiechnął się.
Ten uśmiech nadal działa na mnie kojąco, ale i pobudzająco. Jest to najpiękniejszy widok na świecie. Nikt nie ma bardziej urokliwego uśmiechu.
-Hej- delikatnie uniosłam kąciki ust ku górze.
Poparzyłam w jego oczy. Głęboki niebieski kolor wciągnął mnie w ciągu zaledwie kilku sekund.
Widziałam w nich radość, szczęście płynące z jego myśli oraz zainteresowanie.
Byłam również świadkiem jak pojawia się w nich pożądanie, strach, przejęcie i świadomość popełnionego błędu nawet wtedy kiedy się do niego nie przyznawał.
-Cieszę się, że jesteś obok mnie- szepnął splatając nasze palce ze sobą.
Odwróciłam głowę w drugą stronę.
Nie mogłam dłużej patrzeć na niego. Nie po tym wszystkim. Świadomość, że on jest zajęty dała się we znaki. Po moim policzku spłynęła jedna łza.
Szybko ją wytarłam. Nie chcę aby był świadkiem jak płaczę właśnie o niego. O to, że nie jest mój.
Czy jestem w stanie rozpocząć wewnętrzną walkę sama ze sobą i udowodnić sobie, że bez niego też da się żyć lub skonfrontować się z Leną, z którą raczej nie mam żadnych szans.
-O czym myślisz?- spytał.
O tobie idioto. O tobie.
-O wczorajszych wydarzeniach. Wypadek, seks. To wszystko za wiele.
-Wracając do tematu seksu...
-Trochę.- westchnęłam.-Trochę jestem obolała, ale wiem, że to minie.
Prawda jest zupełnie inna. O dziwo nic mnie nie boli. Ale zobaczymy co będzie, gdy wstanę z lóżka.
Chciałabym powiedzieć mu wszystko.
O tym, że Zayn wie, że bardzo go kocham, że nawet jeśli to nie miało dla niego znaczenia i była to tylko jedna noc, to dla mnie była ona szczególna.
Dlaczego?
Odpowiedź jest prosta.
Dziewictwo traci się tylko raz.
-Śniadanie do łóżka?- spytałam uśmiechając się do niego.
-Bardzo chętnie.
Chwyciłam koszulkę Louisa, która leżała na szafce nocnej. Dobrze, że jest taka długa.
Przeciągnęłam ją przez głowę i wysunęłam nogi spod kołdry. Postawiłam bose stopy na panelach i powoli wstałam z materaca.
Poczułam ból w podbrzuszu. Był tak silny, że nie mogłam się wyprostować. Upadłam na kolana, łapiąc się za brzuch.
Cholera.
-Jezu, Victoria!- krzyknął.
Po chwili był już obok mnie.
Powoli podniósł mnie z podłogi.
-Boli- jęknęłam wykrzywiając twarz w grymasie bólu.
Posadził mnie na łóżku. Dobrze, że gdy zasnął nałożyłam bieliznę, której się pozbył.
-Oj księżniczko- pokręcił głową- Połóż się. Ja zrobię śniadanie i przygotuję ci kąpiel. Ciepła woda powinna złagodzić ból.
Skąd ty to wszystko człowieku wiesz? Jesteś facetem i nie odczuwasz tego co ja. Co z tego że jesteś doświadczony?! - zapytały moje myśli.
Powinnam zacząć to jakoś kontrolować. Coraz częściej gadam sama ze sobą w głowie.
Czy to choroba psychiczna?
Nie.
-Lou, wszystko w porządku. Nie potrzebuję odpoczynku. Co mnie nie zabije to mnie wzmocni- uśmiechnęłam się niewinnie.
Uwielbiam chwile, w których Tommo toczy wewnętrzną walkę sam ze sobą.
-Nienawidzę kiedy mi się sprzeciwiasz. Dzisiaj zostajesz w łóżku.- pochylił się nade mną, aby złożyć delikatny pocałunek na moim czole.
I tak wszyscy wiemy, że będę miała gdzieś jego zdanie i wstanę jak normalny, cywilizowany człowiek.
Dopiero gdy wychodził z pokoju dostrzegłam, że ma na sobie czarne bokserki.
Kiedy on je nałożył?
-Nie musisz się tłumaczyć. Tommo od dawna miał do ciebie słabość.
Przepraszam?
Nie, to nie możliwe. To jest zbyt piękne, aby było prawdziwe.
Wydarzenia poprzedniej nocy nie powinny mieć miejsca. Ale jednak miały i nie żałuję, że oddałam się tak wspaniałej osobie jaką jest właśnie ON.
Pomiędzy nami jest silne uczucie, które z dnia na dzień nabiera mocy.
Czy gdyby nie wypadek, to nie przyznałabym się do faktu, że nie jest mi on obojętny? Nie pokazałabym, że naprawdę zależy mi na nim?
Kocham go. Tak wygląda prawda.
Jednak nie pokażę mu tego. Wiem jaka będzie jego reakcja. A słowa Zayn'a?
Mogę się do nich odnieść tylko w jeden sposób. Słowa pocieszenia. On tylko chce sprawić, abym nie czuła się winna spowodowania wypadku i tej nocy.
Uwierz sama sobie. Uwierz jemu. Coś sensownego w tym musi jednak być-podpowiadała moja podświadomość. Chciałabym to zrobić, ale nie potrafię.
W życiu Tomlinsona jest jedna bardzo istotna dla sprawy osoba. Lena.
Litery, które niedawno wydostały się z ust tego nieziemsko przystojnego chłopaka, formowały się w słowa, które następnie przeradzały się w zdania. Mówił, że będę tylko jego. To mogły być tylko nic nie znaczące stwierdzenia. Puste słowa i obietnice.
-Nie myśl o tym. Udam, że nic nie wiem.
-Dziękuję- powiedziałam bezgłośnie.
Nie chciałam aby ktokolwiek dowiedział się o tym wszystkim. Ale tak szczerze to o co ja sobie myślałam? Jak zawsze ktoś musiał się dowiedzieć. Powinnam się przyzwyczaić, że życie wśród przyjaciół Lou nie obejdzie się bez tajemnic i sekretów. Nie ma rzeczy, która przeszłaby bez echa.
Miałam nadzieję, że tym razem jednak nikt nie dowie się o tym, że uprawiałam seks z Tomlinsonem, który w dodatku ma dziewczynę.
W tej chwili męczą mnie wyrzuty sumienia.
Spojrzałam na śpiącego chłopaka, który ciasno oplatał mnie ramionami.
Taki słodki, przystojny, idealny i bezbronny.
Taki uległy, niepewny, samotny, potrzebujący.
Niezaprzeczalnie Tommo potrzebował odrobiny miłości.
Czy to właśnie ja jestem osobą, która mu ją dała?
A może jednak Lena, która przecież jest jego drugą połówką daje mu jej wystarczająco dużo.
Daj mu to co możesz.- powiedziała moja podświadomość.
Ona ma rację. Jeśli faktycznie jest coś istotnego to on sam powinien coś zrobić.
Przejechałam dłonią po policzku chłopaka.
-Jeśli to wszystko było prawdą, to mi to udowodnij- szepnęłam.
Dwudziestolatek mruknął i powoli zaczął otwierać oczy. Całe szczęście, że Zayn się ulotnił, bo mogłoby być nieciekawie.
-Dzień dobry moja piękna- uśmiechnął się.
Ten uśmiech nadal działa na mnie kojąco, ale i pobudzająco. Jest to najpiękniejszy widok na świecie. Nikt nie ma bardziej urokliwego uśmiechu.
-Hej- delikatnie uniosłam kąciki ust ku górze.
Poparzyłam w jego oczy. Głęboki niebieski kolor wciągnął mnie w ciągu zaledwie kilku sekund.
Widziałam w nich radość, szczęście płynące z jego myśli oraz zainteresowanie.
Byłam również świadkiem jak pojawia się w nich pożądanie, strach, przejęcie i świadomość popełnionego błędu nawet wtedy kiedy się do niego nie przyznawał.
-Cieszę się, że jesteś obok mnie- szepnął splatając nasze palce ze sobą.
Odwróciłam głowę w drugą stronę.
Nie mogłam dłużej patrzeć na niego. Nie po tym wszystkim. Świadomość, że on jest zajęty dała się we znaki. Po moim policzku spłynęła jedna łza.
Szybko ją wytarłam. Nie chcę aby był świadkiem jak płaczę właśnie o niego. O to, że nie jest mój.
Czy jestem w stanie rozpocząć wewnętrzną walkę sama ze sobą i udowodnić sobie, że bez niego też da się żyć lub skonfrontować się z Leną, z którą raczej nie mam żadnych szans.
-O czym myślisz?- spytał.
O tobie idioto. O tobie.
-O wczorajszych wydarzeniach. Wypadek, seks. To wszystko za wiele.
-Wracając do tematu seksu...
-Trochę.- westchnęłam.-Trochę jestem obolała, ale wiem, że to minie.
Prawda jest zupełnie inna. O dziwo nic mnie nie boli. Ale zobaczymy co będzie, gdy wstanę z lóżka.
Chciałabym powiedzieć mu wszystko.
O tym, że Zayn wie, że bardzo go kocham, że nawet jeśli to nie miało dla niego znaczenia i była to tylko jedna noc, to dla mnie była ona szczególna.
Dlaczego?
Odpowiedź jest prosta.
Dziewictwo traci się tylko raz.
-Śniadanie do łóżka?- spytałam uśmiechając się do niego.
-Bardzo chętnie.
Chwyciłam koszulkę Louisa, która leżała na szafce nocnej. Dobrze, że jest taka długa.
Przeciągnęłam ją przez głowę i wysunęłam nogi spod kołdry. Postawiłam bose stopy na panelach i powoli wstałam z materaca.
Poczułam ból w podbrzuszu. Był tak silny, że nie mogłam się wyprostować. Upadłam na kolana, łapiąc się za brzuch.
Cholera.
-Jezu, Victoria!- krzyknął.
Po chwili był już obok mnie.
Powoli podniósł mnie z podłogi.
-Boli- jęknęłam wykrzywiając twarz w grymasie bólu.
Posadził mnie na łóżku. Dobrze, że gdy zasnął nałożyłam bieliznę, której się pozbył.
-Oj księżniczko- pokręcił głową- Połóż się. Ja zrobię śniadanie i przygotuję ci kąpiel. Ciepła woda powinna złagodzić ból.
Skąd ty to wszystko człowieku wiesz? Jesteś facetem i nie odczuwasz tego co ja. Co z tego że jesteś doświadczony?! - zapytały moje myśli.
Powinnam zacząć to jakoś kontrolować. Coraz częściej gadam sama ze sobą w głowie.
Czy to choroba psychiczna?
Nie.
-Lou, wszystko w porządku. Nie potrzebuję odpoczynku. Co mnie nie zabije to mnie wzmocni- uśmiechnęłam się niewinnie.
Uwielbiam chwile, w których Tommo toczy wewnętrzną walkę sam ze sobą.
-Nienawidzę kiedy mi się sprzeciwiasz. Dzisiaj zostajesz w łóżku.- pochylił się nade mną, aby złożyć delikatny pocałunek na moim czole.
I tak wszyscy wiemy, że będę miała gdzieś jego zdanie i wstanę jak normalny, cywilizowany człowiek.
Dopiero gdy wychodził z pokoju dostrzegłam, że ma na sobie czarne bokserki.
Kiedy on je nałożył?
* * *
Żyjesz tak jak cię nauczono. Robisz to co uważasz za stosowne w danej sytuacji. Jednak przychodzą chwile, w których kompletnie nie wiesz jak się zachować. Są sytuacje, które sprawiają, że w sercu rodzi się prawdziwe uczucie. Ludzie określają je jako ból, miłość, nienawiść, poczucie winy.
Sam nie wiesz jak zachować się względem drugiej osoby, którą darzysz takim zjawiskiem.
Do twojej głowy dociera świadomość, że to wszystko wypala cię od środka.
Czujesz motyle w brzuchu w chwilach wzajemnego dotyku.
Twoje policzki przybierają różany kolor tylko po to, aby po chwili przerodzić się w krwistą czerwień, która zaczyna niemiłosiernie piec.
Chcesz uciec od tego wszystkiego, ale całkowitej drogi ucieczki nie ma. Stajesz twarzą w twarz z własnymi problemami.
Możesz zwlekać z ich rozwiązaniem, ale wiesz, że prędzej czy później przyjdzie czas, że będziesz musiał doprowadzić tę sprawę do końca. Drugą opcją jest natychmiastowa interwencja.
To twoja decyzja. Wybierz mądrze.
Stałam przy blacie kuchennym trzymając w ręce kubek z herbatą. Louis wyszedł godzinę temu, więc jestem skazana na tak długą samotność. Szczerze zbytnio mi to nie przeszkadza. Mogę spokojnie pomyśleć, ułożyć sobie to jakoś w głowie wszystko. Nadal ciężko mi uwierzyć, że mogę być dla Tomlinsona tak ważna.
Nie, to niemożliwe.
Patrzyłam tępym wzrokiem na widoki za oknem. Las, droga, pojedyncze osoby, kilka samochodów.
Usłyszałam, że ktoś wszedł do domu. Oderwałam się od kamiennej płyty by wyjść na korytarz. To był Lou.
-Miałaś zostać w łóżku- warknął wyraźnie zirytowany moim nieposłuszeństwem.
-Miałam, ale nie zostałam- wzruszyłam ramionami.
Tomlinson nie będzie mi mówił co mam robić a czego nie. Będę chciała zostać w łóżku to zostanę. Będę chciała chodzić po domu albo uciec to, to zrobię.
Wróciłam do kuchni, znowu opierając się o ten sam blat co wcześniej. Moje oczy ponownie spoczęły na widokach za oknem.
Znowu odpłynęłam w daleką podróż po moim umyśle, który minuta za minutą, dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem narzucał mi coraz więcej zagadek, myśli, uczuć. Coraz więcej tego wszystkiego.
Wiedziałam, że mam wiele spraw, które nie zostały rozwiązane do końca, ale jednak pojawiły się nowe.
Wiem, że jestem w stanie sama rozwiązać ponad połowę z nich, ale nie mam do tego odpowiedniej motywacji.
Zawsze w ciężkich dla mnie chwilach był obok mnie tata. A teraz go nie ma.
Zawsze mogłam liczyć na Emily, której również już nie zobaczę.
Teraz ostatnią deską ratunku jest Liam bądź Harry.
Pozostaje teraz tylko kwestia, jak zareaguje Louis na znaczną poprawę kontaktów moich i jego najlepszego przyjaciela. Tam na miejscu wypadku ewidentnie był zazdrosny.
Niewątpliwe dojdzie do ostrej wymiany zdań tak, jak wtedy gdy leżałam w szpitalu.
O ile już do niej nie doszło.
Poczułam silne ramiona oplatające moje drobne ciało, po chwili delikatny, ale za razem czuły pocałunek w szyję.
-Po prostu nie chcę aby coś ci się stało. Nie znoszę myśli, że coś cię boli- szepnął do mojego ucha, by następnie przygryźć jego płatek.
Moja reakcja na jego słowa i delikatne usta stykające się z moją skórą była taka jak zawsze.
Przyjemny dreszcz, rumieńce na policzkach, przyśpieszony oddech.
Zatrzepotałam rzęsami, kompletnie nie wiedząc co mam zrobić.
Jak mam się zachować?
Od kiedy on się o mnie martwi?
Coś tu nie gra, ale nadal nie mogę rozgryźć co.
-Nie musisz się tak mną przejmować. Nic mi nie będzie-warknęłam zirytowana jego gadaniem.
Wszyscy dobrze wiemy, że chodziło mu tylko o to, aby zaciągnąć mnie do łóżka.
Teraz tylko udaje, że mu zależy na moim zdrowiu, bezpieczeństwu. Ogólnie rzecz biorąc na mnie. Jestem mu obojętna. Tak było, jest i tak już będzie.
-Złość piękności szkodzi. Choć ty wyglądasz jeszcze lepiej kiedy jesteś wkurzona.-szepnął wyznaczając małymi całusami ścieżkę na moim odkrytym ramieniu.
-Nadal mam przed oczami ciebie z wczorajszej nocy. Taka piękna, spragniona, zdeterminowana, moja.
Przesadził.
Odepchnęłam go od siebie. Odstawiłam porcelanowe naczynie na płytę i spojrzałam na niego. Czułam, że jesteśmy blisko kłótni. Moje oczy zaszły mgłą, której nie byłam w stanie kontrolować. Irytacja krążąca po moim organizmie znacznie skoczyła w górę.
Tak samo jak kochałam Tomlinsona, to tak samo go nienawidziłam w tej chwili.
Po co wspominał o tej nocy.
Nie, nie żałuję, że tak się stało, ale to nie jest czynnikiem łagodzącym.
Nie powinien był tego mówić.
Popełnił błąd. Bardzo duży błąd.
-Nigdy więcej tego nie rób-wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Na jego twarzy zagościł pewny siebie uśmiech. Przewidział, że taka będzie moja reakcja. Dobrze wiedział, jak bardzo się wkurzę.
A to sukinsyn-pomyślałam.
Wykorzystał moją własną zagrywkę przeciwko mojej osobie.
Zacisnęłam pięść na jego koszulce i przyciągnęłam do siebie tak, że nasze czoła stykały się ze sobą.
-Nigdy-szepnęłam, po czym złączyłam nasze usta.
Język Tomlinsona przecisnął się miedzy moimi wargami napotykając mój język. Po krótkiej chwili przerwał pocałunek i spojrzał w moje oczy.
Uśmiechnął się po czym oblizał wargi.
Znowu!
Złapał mnie za rękę. Ruszył w stronę salonu. Szłam posłusznie za nim. Rzucił się na beżową kanapę. Siadłam obok niego. Położyłam głowę na jego kolanach.
Zaczął gładzić moje włosy.
-Jesteś taka piękna-szepnął.
Na moje policzki wkradły się rumieńce.
Ewidentnie mnie onieśmiela.
Nie zapominaj, że niespełna dobę temu uprawiałaś z nim seks.- moja podświadomość rzuciła. Gdyby miała twarz to z pewnością miałaby teraz zmarszczone brwi.
Nadal nie jestem przyzwyczajona do komplementów.
Chyba z czasem to minie.
Wtuliłam się bardziej w niego.
Zamknęłam oczy i odpłynęłam w daleką podróż do krainy snów.
Żyjesz tak jak cię nauczono. Robisz to co uważasz za stosowne w danej sytuacji. Jednak przychodzą chwile, w których kompletnie nie wiesz jak się zachować. Są sytuacje, które sprawiają, że w sercu rodzi się prawdziwe uczucie. Ludzie określają je jako ból, miłość, nienawiść, poczucie winy.
Sam nie wiesz jak zachować się względem drugiej osoby, którą darzysz takim zjawiskiem.
Do twojej głowy dociera świadomość, że to wszystko wypala cię od środka.
Czujesz motyle w brzuchu w chwilach wzajemnego dotyku.
Twoje policzki przybierają różany kolor tylko po to, aby po chwili przerodzić się w krwistą czerwień, która zaczyna niemiłosiernie piec.
Chcesz uciec od tego wszystkiego, ale całkowitej drogi ucieczki nie ma. Stajesz twarzą w twarz z własnymi problemami.
Możesz zwlekać z ich rozwiązaniem, ale wiesz, że prędzej czy później przyjdzie czas, że będziesz musiał doprowadzić tę sprawę do końca. Drugą opcją jest natychmiastowa interwencja.
To twoja decyzja. Wybierz mądrze.
Stałam przy blacie kuchennym trzymając w ręce kubek z herbatą. Louis wyszedł godzinę temu, więc jestem skazana na tak długą samotność. Szczerze zbytnio mi to nie przeszkadza. Mogę spokojnie pomyśleć, ułożyć sobie to jakoś w głowie wszystko. Nadal ciężko mi uwierzyć, że mogę być dla Tomlinsona tak ważna.
Nie, to niemożliwe.
Patrzyłam tępym wzrokiem na widoki za oknem. Las, droga, pojedyncze osoby, kilka samochodów.
Usłyszałam, że ktoś wszedł do domu. Oderwałam się od kamiennej płyty by wyjść na korytarz. To był Lou.
-Miałaś zostać w łóżku- warknął wyraźnie zirytowany moim nieposłuszeństwem.
-Miałam, ale nie zostałam- wzruszyłam ramionami.
Tomlinson nie będzie mi mówił co mam robić a czego nie. Będę chciała zostać w łóżku to zostanę. Będę chciała chodzić po domu albo uciec to, to zrobię.
Wróciłam do kuchni, znowu opierając się o ten sam blat co wcześniej. Moje oczy ponownie spoczęły na widokach za oknem.
Znowu odpłynęłam w daleką podróż po moim umyśle, który minuta za minutą, dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem narzucał mi coraz więcej zagadek, myśli, uczuć. Coraz więcej tego wszystkiego.
Wiedziałam, że mam wiele spraw, które nie zostały rozwiązane do końca, ale jednak pojawiły się nowe.
Wiem, że jestem w stanie sama rozwiązać ponad połowę z nich, ale nie mam do tego odpowiedniej motywacji.
Zawsze w ciężkich dla mnie chwilach był obok mnie tata. A teraz go nie ma.
Zawsze mogłam liczyć na Emily, której również już nie zobaczę.
Teraz ostatnią deską ratunku jest Liam bądź Harry.
Pozostaje teraz tylko kwestia, jak zareaguje Louis na znaczną poprawę kontaktów moich i jego najlepszego przyjaciela. Tam na miejscu wypadku ewidentnie był zazdrosny.
Niewątpliwe dojdzie do ostrej wymiany zdań tak, jak wtedy gdy leżałam w szpitalu.
O ile już do niej nie doszło.
Poczułam silne ramiona oplatające moje drobne ciało, po chwili delikatny, ale za razem czuły pocałunek w szyję.
-Po prostu nie chcę aby coś ci się stało. Nie znoszę myśli, że coś cię boli- szepnął do mojego ucha, by następnie przygryźć jego płatek.
Moja reakcja na jego słowa i delikatne usta stykające się z moją skórą była taka jak zawsze.
Przyjemny dreszcz, rumieńce na policzkach, przyśpieszony oddech.
Zatrzepotałam rzęsami, kompletnie nie wiedząc co mam zrobić.
Jak mam się zachować?
Od kiedy on się o mnie martwi?
Coś tu nie gra, ale nadal nie mogę rozgryźć co.
-Nie musisz się tak mną przejmować. Nic mi nie będzie-warknęłam zirytowana jego gadaniem.
Wszyscy dobrze wiemy, że chodziło mu tylko o to, aby zaciągnąć mnie do łóżka.
Teraz tylko udaje, że mu zależy na moim zdrowiu, bezpieczeństwu. Ogólnie rzecz biorąc na mnie. Jestem mu obojętna. Tak było, jest i tak już będzie.
-Złość piękności szkodzi. Choć ty wyglądasz jeszcze lepiej kiedy jesteś wkurzona.-szepnął wyznaczając małymi całusami ścieżkę na moim odkrytym ramieniu.
-Nadal mam przed oczami ciebie z wczorajszej nocy. Taka piękna, spragniona, zdeterminowana, moja.
Przesadził.
Odepchnęłam go od siebie. Odstawiłam porcelanowe naczynie na płytę i spojrzałam na niego. Czułam, że jesteśmy blisko kłótni. Moje oczy zaszły mgłą, której nie byłam w stanie kontrolować. Irytacja krążąca po moim organizmie znacznie skoczyła w górę.
Tak samo jak kochałam Tomlinsona, to tak samo go nienawidziłam w tej chwili.
Po co wspominał o tej nocy.
Nie, nie żałuję, że tak się stało, ale to nie jest czynnikiem łagodzącym.
Nie powinien był tego mówić.
Popełnił błąd. Bardzo duży błąd.
-Nigdy więcej tego nie rób-wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Na jego twarzy zagościł pewny siebie uśmiech. Przewidział, że taka będzie moja reakcja. Dobrze wiedział, jak bardzo się wkurzę.
A to sukinsyn-pomyślałam.
Wykorzystał moją własną zagrywkę przeciwko mojej osobie.
Zacisnęłam pięść na jego koszulce i przyciągnęłam do siebie tak, że nasze czoła stykały się ze sobą.
-Nigdy-szepnęłam, po czym złączyłam nasze usta.
Język Tomlinsona przecisnął się miedzy moimi wargami napotykając mój język. Po krótkiej chwili przerwał pocałunek i spojrzał w moje oczy.
Uśmiechnął się po czym oblizał wargi.
Znowu!
Złapał mnie za rękę. Ruszył w stronę salonu. Szłam posłusznie za nim. Rzucił się na beżową kanapę. Siadłam obok niego. Położyłam głowę na jego kolanach.
Zaczął gładzić moje włosy.
-Jesteś taka piękna-szepnął.
Na moje policzki wkradły się rumieńce.
Ewidentnie mnie onieśmiela.
Nie zapominaj, że niespełna dobę temu uprawiałaś z nim seks.- moja podświadomość rzuciła. Gdyby miała twarz to z pewnością miałaby teraz zmarszczone brwi.
Nadal nie jestem przyzwyczajona do komplementów.
Chyba z czasem to minie.
Wtuliłam się bardziej w niego.
Zamknęłam oczy i odpłynęłam w daleką podróż do krainy snów.
* * *
Jeden z najwspanialszych dni. Spokój, cisza, ale przede wszystkim czas spędzony z rodziną. Te wszystkie wartości pokazują idealne święta. Jednak z powodu nigdy nieprzewidywalnych przeciwności losu, nie zawsze można cieszyć się tym wszystkim.
Śmierć, choroba, problemy. To wszystko potrafi sprawić, że ten dzień nie będzie aż taki specjalny i wyjątkowy jak powinien być.
Chcesz spędzić ten wieczór tak jak inni ludzie. Ci bardziej szczęśliwi. Takich osób nie brakuje. Z każdej strony otaczają nas osobowości reprezentujące szczęście. Tak naprawdę wiesz, że jest ich mało, ale są tak inteligentnie rozmieszczeni. Ten dzień, ten wieczór, te święta będą spędzone przeze mnie nieco inaczej niż do tego czasu. Zazwyczaj zasiadałam do wigilijnego stołu z ojcem i siostrą. Czasem dołączała do nas ciotka. Tym razem przy drewnianym blacie siądę z przyjaciółmi w domu Niall'a i Zayn'a.
Stałam w kuchni przyglądając się zaśnieżonej ulicy. Śniegu w tym roku napadało naprawdę dużo. Przed domem stoi ogromny bałwan z marchewkowym nosem, garnkiem na głowie i czerwonym szalikiem wokół szyi.
Na jego widok moje usta automatycznie wykrzywiają się w szerokim uśmiechu.
Lottie zadbała o to abym czuła się jak w domu. Tak bardzo jej za to dziękuję. To dla mnie niezwykle ważne.
W mojej głowie pojawił się znowu ten sam sen.
Jeden z najwspanialszych dni. Spokój, cisza, ale przede wszystkim czas spędzony z rodziną. Te wszystkie wartości pokazują idealne święta. Jednak z powodu nigdy nieprzewidywalnych przeciwności losu, nie zawsze można cieszyć się tym wszystkim.
Śmierć, choroba, problemy. To wszystko potrafi sprawić, że ten dzień nie będzie aż taki specjalny i wyjątkowy jak powinien być.
Chcesz spędzić ten wieczór tak jak inni ludzie. Ci bardziej szczęśliwi. Takich osób nie brakuje. Z każdej strony otaczają nas osobowości reprezentujące szczęście. Tak naprawdę wiesz, że jest ich mało, ale są tak inteligentnie rozmieszczeni. Ten dzień, ten wieczór, te święta będą spędzone przeze mnie nieco inaczej niż do tego czasu. Zazwyczaj zasiadałam do wigilijnego stołu z ojcem i siostrą. Czasem dołączała do nas ciotka. Tym razem przy drewnianym blacie siądę z przyjaciółmi w domu Niall'a i Zayn'a.
Stałam w kuchni przyglądając się zaśnieżonej ulicy. Śniegu w tym roku napadało naprawdę dużo. Przed domem stoi ogromny bałwan z marchewkowym nosem, garnkiem na głowie i czerwonym szalikiem wokół szyi.
Na jego widok moje usta automatycznie wykrzywiają się w szerokim uśmiechu.
Lottie zadbała o to abym czuła się jak w domu. Tak bardzo jej za to dziękuję. To dla mnie niezwykle ważne.
W mojej głowie pojawił się znowu ten sam sen.
Stoję w domu przy pachnącej, zielonej
choince, którą przyozdabiają kolorowe światełka i srebrne bombki. Przez kilka
gałązek przeciągnięty jest łańcuch.
Na stole ustawione są potrawy. Pierogi, ryba, różnego rodzaju sałatki , śledzie. Przede wszystkim barszcz czerwony z uszkami.
Przy stole stoi mój tata, Emily i ciocia. Wszyscy ubrani są na czarno.
Tata obejmuje ramieniem płaczącą kobietę.
Podchodzę do nich.
-Tato? -pytam.
Cisza. Mężczyzna nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
Są tylko trzy nakrycia.
Przed moja rodziną stoi talerzyk. Na nim ułożona jest gałązka ostrokrzewu i mała świeczka. Obok naczynia leży karteczka.
Na stole ustawione są potrawy. Pierogi, ryba, różnego rodzaju sałatki , śledzie. Przede wszystkim barszcz czerwony z uszkami.
Przy stole stoi mój tata, Emily i ciocia. Wszyscy ubrani są na czarno.
Tata obejmuje ramieniem płaczącą kobietę.
Podchodzę do nich.
-Tato? -pytam.
Cisza. Mężczyzna nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
Są tylko trzy nakrycia.
Przed moja rodziną stoi talerzyk. Na nim ułożona jest gałązka ostrokrzewu i mała świeczka. Obok naczynia leży karteczka.
"Victoria, święta to taki piękny czas.
Jeden z najpiękniejszych wieczorów jest właśnie dziś, ale ciebie niestety nie
ma z nami.
Nasze serca niezwykle cierpią. Wprowadzałaś do naszego życia wiele uśmiechu, spokoju i ciepła.
Bardzo cię kochamy i tęsknimy za tobą.
Spoczywaj w pokoju.
Kochająca rodzina."
Nasze serca niezwykle cierpią. Wprowadzałaś do naszego życia wiele uśmiechu, spokoju i ciepła.
Bardzo cię kochamy i tęsknimy za tobą.
Spoczywaj w pokoju.
Kochająca rodzina."
Po policzkach mojego ojca płyną łzy.
-Tato, przecież ja tu jestem- wyrzucam ręce w powietrze.
Nadal brak reakcji.
-Nadal czuję tak jakby ona tu była-ciocia zdycha próbując powstrzymać dalszy płacz.
-Ja tutaj jestem! -wrzeszczę.
Nikt nie przejmuje się moim głosem i moją obecnością.
-Tato, przecież ja tu jestem- wyrzucam ręce w powietrze.
Nadal brak reakcji.
-Nadal czuję tak jakby ona tu była-ciocia zdycha próbując powstrzymać dalszy płacz.
-Ja tutaj jestem! -wrzeszczę.
Nikt nie przejmuje się moim głosem i moją obecnością.
-Victoria, wszystko dobrze?- Tommo przerwał
moje myśli.
Zorientowałam się, że po policzkach spływa słona ciecz, która wydostała się z moich oczu.
Podszedł do mnie i kciukiem otarł łzę.
-T-Tak- szepnęłam niepewna własnej odpowiedzi.
Kolejna dawka płynu pojawiła się pod moimi powiekami.
Louis przyciągnął mnie do siebie. Otulił mnie ramionami.
-Shh... Nie płacz. Jestem tutaj. Wszystko w porządku-westchnął.
Przyłożył usta do mojego policzka.
Tak mały gest a potrafi zdziałać ogromne cuda.
Wtuliłam się w niego. Nieco się uspokoiłam, ale nadal jest to dla mnie szokiem.
Nie sądziłam, że upozorowanie śmierci może być aż tak bolesne.
Odsunął mnie od siebie i otarł pozostałości po łzach.
-Proszę nie płacz już więcej- uśmiechnął się lekko po czym ucałował moje czoło.
Odetchnęłam głęboko.
Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce.
-Choć wszyscy już czekają.
Zorientowałam się, że po policzkach spływa słona ciecz, która wydostała się z moich oczu.
Podszedł do mnie i kciukiem otarł łzę.
-T-Tak- szepnęłam niepewna własnej odpowiedzi.
Kolejna dawka płynu pojawiła się pod moimi powiekami.
Louis przyciągnął mnie do siebie. Otulił mnie ramionami.
-Shh... Nie płacz. Jestem tutaj. Wszystko w porządku-westchnął.
Przyłożył usta do mojego policzka.
Tak mały gest a potrafi zdziałać ogromne cuda.
Wtuliłam się w niego. Nieco się uspokoiłam, ale nadal jest to dla mnie szokiem.
Nie sądziłam, że upozorowanie śmierci może być aż tak bolesne.
Odsunął mnie od siebie i otarł pozostałości po łzach.
-Proszę nie płacz już więcej- uśmiechnął się lekko po czym ucałował moje czoło.
Odetchnęłam głęboko.
Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce.
-Choć wszyscy już czekają.
Siedzieliśmy przy stole tocząc rozmowy,
kiedy nagle Lottie wstała z miejsca.
-Czas otworzyć prezenty!- krzyknęła. Jej głos był przepełniony euforią.
-Wesołych świąt, księżniczko- Tommo przytulił mnie od tyłu.
Wszyscy podeszli do choinki. Pewnie dlatego zdecydował się na ten gest. Podniosłam głowę, aby na niego spojrzeć.
Uśmiechał się szeroko. Wyglądał tak młodo i beztrosko.
Coraz bardziej mnie urzeka.
Popatrzyłam przed siebie. Zauważyłam Lottie. Stała jak wmurowana w ziemie i patrzyła na nas dociekliwie.
Och... Louis jej nic nie powiedział. Sądziłam, że sobie ufają bezgranicznie i wszystko sobie mówią.
Jak widać nie.
Jej skonsternowane spojrzenie mnie lekko przeraziło. Nigdy nie widziałam jej takiej.
Zayn również na nas patrzył.
Poczułam się tak, jakby czas stanął w miejscu i wcale nie miał zamiaru znowu ruszyć.
W moim gardle zaczęła formować się wielka gula. Przenosiłam wzrok to na Lottie to na Malika to na Tomlinsona. Mulat skinął galową i odwrócił uwagę siedemnastolatki.
Dzięki Bogu.
Wstałam i ruszyłam w ich stronę.
Lou wiedział, dlaczego go zignorowałam i wcale nie walczył o moją uwagę. W tej chwili ważne było aby wyjaśnić parę spraw tej zdezorientowanej dziewczynie.
Skierowałam się do kuchni. Tylko tam był spokój. Możliwość chwilowej ucieczki. Odskocznia od problemu i moment na ułożeniu sobie wszystkiego.
Ponownie spojrzałam przez okno i zauważyłam śnieżnego stworka zbudowanego wczorajszego wieczora.
-Victoria, musze o to zapytać. Czy miedzy tobą i Louis’em jest coś poważniejszego?- usłyszałam delikatny i niepewny glos siostry chłopaka.
Odwróciłam się napięcie w jej stronę.
-N-Nie.- szepnęłam.
Poczułam ukłucie bólu.
Tak bardzo bym chciała aby jednak cos było.
-Vic. Wiem, że cos jest na rzeczy.
Co?! Nie! Nic nie ma. Cóż... prawdę mówiąc to jest ,ale nie przyznam jej, że go kocham. Nie spodobałoby się to mu. I to bardzo. Byłby gorzej niż wściekły.
Jakie kłamstwo byłoby teraz na miejscu? Formalnie rzecz ujmując to żadne. Nie powinnam kłamać, ale tez nie powinnam mówić prawdy.
-Kochasz go, prawda?- spytała nieco pewniej.
-T-Tak- przyznałam zaciskając powieki.
Na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Walczyła z tym.
Uniosłam brwi skonsternowana.
Nie będzie mi teraz prawić kazań tak, jak na siostrę przystało?
Zawsze ufałam Lottie. Nie miałam problemów z wyznawaniem jej przeróżnych sekretów, ale tym razem było zupełnie inaczej.
Nie potrafiłam jej powiedzieć wszystkiego co leżało mi na sercu. Tego z czym się spierałam wewnątrz siebie. Tego co wydarzyło się zeszłej nocy.
Bałam się jej powiedzieć. Nie wiem jakby na to zareagowała. To mogłoby ją złamać.
-Cieszę się, że mój brat wreszcie jest szczęśliwy. I to z tobą- uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Za to ją uwielbiam.
-Czas otworzyć prezenty!- krzyknęła. Jej głos był przepełniony euforią.
-Wesołych świąt, księżniczko- Tommo przytulił mnie od tyłu.
Wszyscy podeszli do choinki. Pewnie dlatego zdecydował się na ten gest. Podniosłam głowę, aby na niego spojrzeć.
Uśmiechał się szeroko. Wyglądał tak młodo i beztrosko.
Coraz bardziej mnie urzeka.
Popatrzyłam przed siebie. Zauważyłam Lottie. Stała jak wmurowana w ziemie i patrzyła na nas dociekliwie.
Och... Louis jej nic nie powiedział. Sądziłam, że sobie ufają bezgranicznie i wszystko sobie mówią.
Jak widać nie.
Jej skonsternowane spojrzenie mnie lekko przeraziło. Nigdy nie widziałam jej takiej.
Zayn również na nas patrzył.
Poczułam się tak, jakby czas stanął w miejscu i wcale nie miał zamiaru znowu ruszyć.
W moim gardle zaczęła formować się wielka gula. Przenosiłam wzrok to na Lottie to na Malika to na Tomlinsona. Mulat skinął galową i odwrócił uwagę siedemnastolatki.
Dzięki Bogu.
Wstałam i ruszyłam w ich stronę.
Lou wiedział, dlaczego go zignorowałam i wcale nie walczył o moją uwagę. W tej chwili ważne było aby wyjaśnić parę spraw tej zdezorientowanej dziewczynie.
Skierowałam się do kuchni. Tylko tam był spokój. Możliwość chwilowej ucieczki. Odskocznia od problemu i moment na ułożeniu sobie wszystkiego.
Ponownie spojrzałam przez okno i zauważyłam śnieżnego stworka zbudowanego wczorajszego wieczora.
-Victoria, musze o to zapytać. Czy miedzy tobą i Louis’em jest coś poważniejszego?- usłyszałam delikatny i niepewny glos siostry chłopaka.
Odwróciłam się napięcie w jej stronę.
-N-Nie.- szepnęłam.
Poczułam ukłucie bólu.
Tak bardzo bym chciała aby jednak cos było.
-Vic. Wiem, że cos jest na rzeczy.
Co?! Nie! Nic nie ma. Cóż... prawdę mówiąc to jest ,ale nie przyznam jej, że go kocham. Nie spodobałoby się to mu. I to bardzo. Byłby gorzej niż wściekły.
Jakie kłamstwo byłoby teraz na miejscu? Formalnie rzecz ujmując to żadne. Nie powinnam kłamać, ale tez nie powinnam mówić prawdy.
-Kochasz go, prawda?- spytała nieco pewniej.
-T-Tak- przyznałam zaciskając powieki.
Na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Walczyła z tym.
Uniosłam brwi skonsternowana.
Nie będzie mi teraz prawić kazań tak, jak na siostrę przystało?
Zawsze ufałam Lottie. Nie miałam problemów z wyznawaniem jej przeróżnych sekretów, ale tym razem było zupełnie inaczej.
Nie potrafiłam jej powiedzieć wszystkiego co leżało mi na sercu. Tego z czym się spierałam wewnątrz siebie. Tego co wydarzyło się zeszłej nocy.
Bałam się jej powiedzieć. Nie wiem jakby na to zareagowała. To mogłoby ją złamać.
-Cieszę się, że mój brat wreszcie jest szczęśliwy. I to z tobą- uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Za to ją uwielbiam.
*Louis*
Stałem jak wryty. Nie sądziłem, że Lottie może zobaczyć ten mały akt... miłosny?
Chyba tak to można nazwać.
Wiem, że Vic myślała o rodzinie. O tym jak oni spędzają pierwsze święta bez swojej ukochanej pociechy.
-Ej stary, wyglądasz jakoś blado- zadrwił ze mnie Styles.
-Jak doszedłeś do tego, że kochasz Lottie?- spytałem bez ogródek.
-Czułem to w sercu- wzruszył ramionami- A czemu pytasz?
-Vic- szepnąłem tak, że tylko on mnie słyszał.
-Louis to oczywiste, że ją kochasz. Widać to. Ta chemię pomiędzy wami.
Prawda wygląda tak, że adorujemy tych, którzy nas ignorują. Ignorujemy tych, którzy nas adorują. Ranimy tych, którzy nas kochają. Kochamy tych, którzy nas ranią.
Lottie zawsze mi to powtarza.
Ten chłopak niezaprzeczalnie ma racje. To właśnie tak wygląda. Łańcuch związków właśnie w ten sposób funkcjonuje.
-Kocham ją i nie chce jej ranić. Ale ona ma mnie gdzieś. Nic dla niej nie znaczę.
-Gdyby jej nie zależało to nie pojechałaby na miejsce wypadku. W dodatku cała zapłakana.
Otworzyłem usta, aby odpowiedzieć ale je szybko zamknąłem. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
Vic weszła do salonu razem z Lottie.
Moja siostra oplatała ją ramieniem w geście pocieszenia.
O nie... a co jeśli to ma związek ze mną?
Uśmiechnęła się i podeszła do mnie.
-Chciałam dać ci coś specjalnego, ale nie mogłam znaleźć niczego odpowiedniego. Masz przecież wszystko.- powiedziała speszona.
Jest taka słodka. Taka niewinna i bezbronna. Choć w chwili zagrożenia potrafi sobie dać radę.
-Czasem najlepszym prezentem jest wsparcie drugiej osoby- położyłem dłoń na jej policzku.
Aww... *_* Kocham <3
OdpowiedzUsuńNaprawdę cudowny rozdział :) Niech w końcu sobie powiedzą te "Kocham Cię" i będzie po sprawie xD /@zosia_official
wspaniały rozdział kocham to was też cudnie piszecie
OdpowiedzUsuń/misia<3
awwww ghfdbhn*,*
OdpowiedzUsuńkocham kocham kocham <333
nie mogę się doczekać kolejnego ;33
@nxd69
Awwwh jakie kochane jejku *.* nbjdbvkmxcde
OdpowiedzUsuńShippuje ich :D Chce już kolejnyyyy xD
@agix888
Rozdział super. Czekam na kolejny <3 ~@heroineNialler
OdpowiedzUsuńBoski *-* czyżby Lou zamierzał wreszcie pocałować Vic publicznie? ;)szybko next ;) <3
OdpowiedzUsuńSłodko. Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział bdgyhkvnbbd
OdpowiedzUsuńAqowueudnskqodhsnn
OdpowiedzUsuńZabijcie mnie to ff to życie
Kochany jest ten rozdział *.* @mortajuliana
OdpowiedzUsuńale słodkie....piękny rozdział. Nie wiem co mam pisać ale kocham to opowiadanie musisz pisać dalej!!. Nie mogę się doczekać aż Louis będzie z Vic. :* ;) KOCHAM TO FF I CB TEŻ !! :*
OdpowiedzUsuńAwwww :3 nie mogo doczekać sie next'a xD. Hdvsgsjgsjsbdgdhsvdjajwkahsjsbh
OdpowiedzUsuńSuper nie mogę się doczekać nexta.
OdpowiedzUsuńiierfeujunertg6nhdrjig zajebiste no po prostu dchjbytjgvh
OdpowiedzUsuńŚwietny ale coś długo nie dodajesz nexta
OdpowiedzUsuńCudowne ale już długo czekam na next :((
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do liebster awards http://jedzalbogin.blogspot.com/p/liebster-awards.html
OdpowiedzUsuńzłotko dodaj kolejny rozdział smutam już :((
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3 cudowny *-*
OdpowiedzUsuń