-Proszę-szepnął
Westchnęłam kładąc się z powrotem na klatkę piersiową
chłopaka. Objął mnie mocno swoimi rękami, jakby bał się, że mogłabym gdzieś
zniknąć. Oboje nie zamieniliśmy przez jakiś czas żadnego słowa, co było nieco
krępujące, ale nie aż tak bardzo, jak sobie to wyobrażałam. Cisze zagłuszały
nasze spokojne oddechy. Nie sądziłam, że kiedyś nadejdzie taka sytuacja, jak
ta. Nie mogę uwierzyć, że teraz leże na Tomlinsonie i się do niego przytulam.
Kiedy po raz pierwszy spotkałam Louis’a, a dokładniej na niego wpadłam, wydał
mi się cholernie irytujący, wkurwiający itd. A teraz? Jest mi bliższy niż
mogłam to sobie wyobrazić. Zastygłam w bezruchu, jak usłyszałam głos szatyna.
-Myślałem, że się znowu ostro pokłócimy- odgarnął moje
włosy za ucho. Pod jego dotykiem nie mogę nie zamknąć oczu. Tak na mnie działa.
-Ja też- przyznałam, schodząc z ciała 20-latka, by zacząć
się szykować do powrotu, do domu.
-Gdzie ty się wybierasz?- na jego twarzy wyrysował się
niemały grymas, kiedy przewrócił się na bok.
-Muszę się zbierać- przeczesałam dłonią włosy. Ten nawyk
zdecydowanie odziedziczyłam po Louis’ie.
-Nigdzie nie idziesz.
-W tej sprawie akurat nie masz nic do powiedzenia-
przejechałam dłońmi po bluzce, starając się ją wygładzić.
-Zostań- przyglądał się dokładnie moim ruchom, na co się
lekko zarumieniłam. Co on ze mną robi?
-Naprawdę nie mogę, nawet jeślibym chciała- westchnęłam,
stojąc w miejscu.
-Chciałabyś?- uniósł brwi, a na jego ustach pojawił się
uśmiech… ten piękny uśmiech.
-J… ja… nie wiem… chyba tak- podrapałam się po karku. Po
co ja się w ogóle odzywałam?
-Proszę zostań na noc, ten jeden jedyny raz.
Schowałam twarz w dłonie, kiedy wydobyłam z siebie dziwny
dźwięk, co oczywiście wywołało u pana „Zawsze dostaje czego chce” śmiech. Nie
wierze, że to zrobię.
-Ryzykuje szlaban dla takiego idioty, jak ty- nic na to
nie poradzę, że się zaśmiałam, kiedy Louis to zrobił ponownie.
Usta chłopaka zdobił jeszcze większy uśmiech niż przed
chwilą. Poklepał dłonią sofę, a ja wywracając oczami udałam się dokładnie w
miejsce, które wskazał. Położyłam się obok, tak, że teraz leżeliśmy patrząc
sobie w oczy.
-Co chcesz robić- spytałam, przewracając się na plecy.
-Nie wiem… co chcesz.
-Może zagramy w dwadzieścia pytań, hm?- wzrok wlepiłam w
twarz Louis’a.
Spojrzał na mnie badawczo. Przez chwilę myślałam, że mi
odmówi, ale później westchnął. -Niech
ci będzie. Zacznij- mruknął nieco niezadowolony z tej idiotycznej gierki.
-Cóż…- na chwilę przerwałam, by zastanowić się jakie
pytanie mogę zadać, żeby nie wywołać kłótni
- Hmm… Masz rodzinę?
Po wypowiedzeniu tego zdania Louis całkowicie spochmurniał;
jego oczy zalała „mgła”, przez co stały się mocno szare, a klatka piersiowa
zaczęła się szybko unosić i opadać. O
nie.
-Nie musisz odpowiadać…
-Mam- zamknął oczy po wypowiedzeniu dla niego tak
trudnego zdania- Teraz ja… Musisz do cholery wymyślać takie chujowe pytania?-
warknął
-Ej! One wcale takie nie są!- walnęłam go w ramię,
wywrócił oczami- Wiesz może jednak źle zrobiłam zostając tutaj- westchnęłam,
siadając bez jakiegokolwiek humoru.
-Nie!- złapał mnie za ramię, co mi uniemożliwiło wstanie-
Przepraszam, okej?- spojrzałam na niego, unosząc jedną brew.
-Nie twoja kolej na zadanie pytania dupku!- wyrwałam się
z uścisku. Usiadłam po turecku na panelach, na co Louis westchnął z ulgą. Co mu
jest?
- Przeleciałeś Lene?
-Co kurwa? Żartujesz, tak?- usiadł, spuszczając nogi na
podłogę.
-Po prostu odpowiedz na to pytanie- nie miałam zamiaru
odpuścić, nie tym razem. Wiem, że nie powinno mnie to obchodzić, ale musiałam
wiedzieć.
-To nie twój pierdolony interes
z kim się pieprze, a z kim nie- powiedział szorstko, wywołując tym sposobem
ciarki na moim ciele.
-Rozumiem, że tak- mruknęłam,
kładąc się na podłodze- Chcę iść spać Louis.
-A czy ci tego zabraniam?-
usłyszałam w jego głosie zirytowanie. ON jest niemożliwy!- Idź do mojej
sypialni, wyciągnij sobie jakieś rzeczy do spania i po prostu odpłyń- wskazał
na jasne drzwi po jego prawej stronie.
-Nie będę ci grzebać w
rzeczach Tomlinson. Rusz dupę i mi coś daj.
-Oczywiście..co zechcesz-
uśmiechnął się fałszywie, nigdy nie widziałam bardziej nienaturalnego uśmiechu.
Naprawdę, pierwszy raz na oczy taki widzę. A myślałam, że w życiu już bardziej
mnie nie zaskoczy. A jednak.
Bez żadnego słowa wstałam i
udałam się do pomieszczenia za szatynem, gdzie przez resztę nocy będę mieć
cisze i spokój, ale przed tym pięknym momentem muszę jeszcze przez chwilę
znieść towarzystwo Tomlinsona i przede
wszystkim wziąć prysznic.
-Masz- rzucił na pościelone
łóżko czerwone dresy w kratę, szarą koszulkę i tego samego koloru parę
bokserek. Cudownie- Czysty ręcznik jest w szafce przy umywalce- rzucił na mnie
krótkie spojrzenie, po czym opuścił pomieszczenie z głośnym zamknięciem drzwi.
Westchnęłam, chwytając dresy i koszulkę. Wyszłam z sypialni i udałam się do
łazienki. Zamknęłam drzwi, kilka razy upewniając się, czy są na pewno
zablokowane. Szybko pozbyłam z siebie bluzki i jeansów, a następnie bielizny.
Cholernie dziwnie, jak też krępująco się
czuje w tym miejscu. Mam wrażenie, że Louis tu wejdzie.
Niepewnie weszłam do wanny,
przedtem napełniając ją troszeczkę wodą, bo chcę tylko prysznic. Nałożyłam na
ciało jakiś płyn do mycia, który niebiańsko pachnie i rozprowadziłam go. Po
porządnym wyszorowaniu się spłukałam pianę, po czym opuściłam wannę.
Wyciągnęłam z wysokiej szafki duży, miętowy ręcznik i się nim obwinęłam.
Spojrzałam na ciuchy, w których miałam spać i nie zobaczyłam tam bokserek. O
Boże, tylko nie to.
Przełknęłam ślinę z wielkim
trudem, podczas otwierania drzwi. Będąc
w samym ręczniku, wychyliłam głowę zza drewnianej powłoki.
-Louis?- sunęłam wzrokiem za
szatynem dopóki nie zobaczyłam go w kuchni pijącego jakiś przeźroczysty płyn.
Domyślam się co to może być.
-Co?- zaczął lustrować moje
ciało od stóp do głowy, po czym biorąc łyk napoju, zakrztusił się, gdy zobaczył
mnie w samym ręczniku.
-Nie pacz tak na mnie,
zboczeńcu- jęknęłam z grymasem na twarzy- Przyniósłbyś mi bokserki z sypialni,
bo zapomniałam ich wziąć?
-Nie chce mi się. Idź po nie
sama- starał się ukryć przebiegły uśmieszek, niestety mu to nie wyszło za
dobrze.
-Ty dupku!- złapałam ręcznik,
by nie spadł na podłogę- Proszę cię Lou- powiedziałam błagalnym tonem.
Wywrócił oczami , ruszając się
z miejsca, by pójść po rzecz, którą poprosiłam. Odetchnęłam z ogromną ulgą. Gdyby tego nie zrobił , zostałabym na
całą noc albo dłużej w tej łazience.
Po chwili szatyn stanął przede
mną, trzymając w ręku szary materiał. Chciałam go przechwycić, jednak
niebieskooki uniósł rękę.
-Co zrobisz, jeśli ich nie
dam?- przygryzł usta, unosząc brwi.
-Utopie się- oznajmiłam,
podczas gdy podskoczyłam kilka razy trzymając ręcznik, by nie spadł.
-Kusząca propozycja- poruszał
brwiami. Zaśmiałam się razem z nim ku mojemu zdziwieniu. Nie rozumiem, jak
mogłam to zrobić w takiej sytuacji!
-Dupek- skrzyżowałam ręce na
piersi, tym samym przytrzymując miętowy materiał. Wiem, że to dziecinne udawać
obrażoną, ale nie wiem, co jeszcze mogłam sensownego zrobić.
-Powtarzasz się- zacmokał,
kiwając głową- Nie ładnie tak.
-Jezu, daj mi te cholerne
bokserki! Rozkazuje ci!- ponownie zamiast krzyknięcia, czy tego typu podobne…
zaśmiałam się.
-Dobra, przekonałaś mnie-
wręczył mi szare bokserki. No wreszcie!
-Dziękuję- westchnęłam
uradowana.
-Jesteś zabawna… punktujesz-
zachichotał przed zamknięciem drzwi na zamek.
Nie wiem, jak miałam odebrać
jego słowa, zdezorientowały mnie totalnie.
Zrzuciłam z siebie wilgotny
ręcznik i wrzuciłam go do kosza na pranie. Nałożyłam bokserki i mój stanik, w
którym nienawidzę spać w nocy. Następnie szybko ubrałam dresy i koszulkę, gdyż
zrobiło mi się potwornie zimno. Swoje brudne ubrania położyłam na koszu, na
pranie, bo w końcu muszę w nich wrócić jutro do domu. Spojrzałam na odbicie w
lustrze i zobaczyłam okropne wory pod oczami. Zdecydowanie potrzebuje snu. Wzrok
przeniosłam na szczoteczkę i pastę. Hura, nie mam, jak umyć zębów.
Ponownie odblokowałam drzwi i
wychyliłam się zza nich. Miałam zamiar zapytać Louis’a, czy może nie ma nowej
szczoteczki, jednak już spał, a nie chciałam go budzić. Westchnęłam,
opuszczając całkowicie łazienkę. Wolnym krokiem udałam się do sypialni.
Usiadłam na łóżku, zapalając wcześniej lampkę.
-Zostaw mnie!- krzyk szatyna
wyrwał mnie z zamyślenia.
__________________________________________________
Hej! Dodałam taki urodzinowy rozdział haha ^^ Mam nadzieję, że się spodobał!
Chciałam Wam podziękować za aż 27 komentarzy pod rozdziałem 8... wow! Jesteście wspaniali!
Kocham Was za to, że czytacie moje ff i jesteście ♥
Wasza Karo x
~Przeczytałeś/aś, skomentuj :D