...

/inne/czarna_rozaa.cur

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział Siódmy

Chodząc po ogromnym domu, chciałam odnaleźć przyjaciół, którzy zniknęli po tym, jak poszłam do kuchni na zaledwie trzy minuty, aby wziąć coś do picia. Mimo mojego wysiłku nie mogłam ich nigdzie wypatrzeć, rozpłynęli się. Teraz jestem skazana na samą siebie, która będzie mieć teraz lekcje przetrwania w domu Leny. Ta myśl jest niezbyt za dobra, jednak jeśli jestem wstanie zrobić jej na złość, to nie żałuję przyjścia tutaj. Założę się, że ta jędza będzie coś kombinować przy Louis’ie i go sprowokuję do swoich celów. Dlatego pojawiam się i ja, by zapobiec jej głupotą. Dziś oficjalnie będę niańką Tomlinsona, mniej więcej. Tego dupka też nie widzę, a wiem, że tu jest.  Jego auto stoi przed domem.
Przeciskam się przez tłum tańczących nastolatków. Właściwie to nie jestem wstanie stwierdzić czy to w ogóle jest tanieć. Ocieranie się o siebie nie można nim nazwać. W powietrzu ulatuje ostry zapach alkoholu, bijący od prawie wszystkich zgromadzonych, a muzyka jest na tyle głośna, że w obecnym momencie chce rozwalić mi bębenki. Po wypiciu dwóch szklanek wódki, wiruje mi w głowie, a puszczona nuta jeszcze to polepsza. Na szczęście nie jest ze mną na tyle źle, bym zrobiła cokolwiek głupiego. Czuję jak alkohol buzuje w moich żyłach, ale jestem świadoma tego co robię, jak dotąd.
Wreszcie wydostałam się z tłumu, na co odetchnęłam z ulgą. Nie jest miłym uczuciem dotykania kogoś spoconego, to jest wręcz ohydne. Ignorując w miarę możliwości muzykę staram się myśleć rozsądnie, choć czuję, jak powoli zaczyna mi odwalać. Może uda mi się wytrzymać do końca tej imprezy.
Patrzę przed siebie, moim oczom ukazuję się Lena wraz ze swoimi przyjaciółkami. Jak je widzę od razu mi się cofa, jednak tym razem staram się opanować. Ruszyłam w zupełnie innym kierunku, chcąc zostać przez nie niezauważoną. Po chwili zostałam złapana za ramię. Niechętnie odwróciłam głowę. Coś w moim żołądku się przewróciło, gdy zobaczyłam uśmiechniętą Lenę. Wywróciłam oczami, jak  jedna z jej psiapsiółek podeszła do nas.
-Co chcesz?- odezwałam się pierwsza, będąc cholernie zirytowana ich obecnością.
-Chciałam cię przywitać- sztucznie się uśmiechnęła.
-Mhm, jasne. Teraz daj mi już pokój- zaczęłam szukać w tłumie Louis’a. Nie chce żeby był w pobliżu tej idiotki.
-Nie znajdziesz go tu. Jest nieco zajęty- zachichotała.
-Zamknij się- warknęłam ostrzegając ją, że mogę ugryźć.
-Gdzie się podziała ta wrażliwa i słaba Victoria, jaką byłaś rok temu, co?
-Nie twój zasrany interes.
-Nie musisz udawać przy każdym takiej twardej. Wiem jaka jesteś naprawdę, Vic. Jeśli tylko będę chciała złamię cię.
-Jesteś śmieszna- zaśmiałam się ironicznie.
-Może mam powiedzieć wszystkim tu obecnym o twoim małym sekreciku, który powierzyłaś mi , jak się przyjaźniłyśmy, hmm? Co ty na to?
-Tylko spróbuj- podchodzę z zaciśniętymi pięściami- Piśniesz coś komuś, jesteś trupem.
-Ciekawe. Cóż, teraz przepraszam, ale mam coś do załatwienia- zaśmiała się.
-Dziwka- syknęłam, kiedy zaczęła odchodzić.
-Nara dziewico- prychnęła.
Wytrącona z równowagi odwróciłam się i wpadłam na kogoś.
-Harry?- na mojej twarzy maluje się zdziwienie i zażenowanie. Najprawdopodobniej usłyszał, co powiedziała ta suka.
-We własnej osobie-zaśmiał się cicho.
-Ym, sorry… niezdara ze mnie- westchnęłam.
-Nic się nie stało.  Ale Louis miał rację- powiedział rozbawiony moją zgrabnością.
-Mhm, fajnie. Widzę, że już każdy wie kim jestem dla Louis’a, łącznie z niezdarą.
-Victoria, on nie miał tego wtedy na myśli- obrał poważną minę- Jest idiotą, w dodatku niemyślącym. Najpierw mówi potem rusza głową.
-Nie jestem co do tego przekonana.
-Uwierz, Louis cholernie dziwnie się zachowywał, jak wrócił do domu. Był spięty, wkurzony i zmartwiony. To naprawdę, jak na niego dziwne połączenie.
-Och...on się ze mną ścigał- podrapałam się, przypominając sobie ostatnie spotkanie z Tomlinsonem.
W tej chwili stwierdzenie, iż jestem skrępowana mówieniem Harry'emu tego wszystkiego to zdecydowanie niedomówienie. Wiem, że będzie miał problemy z uwierzeniem, jeżeli mu powiem o wyniku wyścigu.
-Czekaj...ty się z nim ścigałaś? To ty umiesz?- na jego twarzy pojawiło się ogromne zdziwienie, co wyglądało dość zabawnie. Mimo to wciąż czuje się spięta rozmawiając na ten temat. Miałam dać sobie spokój z jakimikolwiek wyścigami 2 lata temu, ale jakimś cudem wczoraj ponownie wróciłam do tego. Widocznie nie byłam w stanie przestać jeździć. Cieszę się, że nadal pamiętam jak dobrze i szybko prowadzić. Gdy jestem za kierownicą czuję się zadziwiająco swobodnie.
-Tak, zdziwiony- moje usta zdobił przebiegły uśmiech.
-Zdecydowanie tak. To dlatego wrócił  taki wkurzony- zaśmiał się, kręcąc głową- Może powinnaś częściej z nim rywalizować. Kocham widok, jak jest cały czerwony na twarzy.
-Może...pomyśle nad tym- zachichotałam
-Kto wygrał?
-Ym...no ja- zaczęłam bawić się swoimi palcami
-Och- prychnął rozbawiony całą tą sytuacją- Wow, podziwiam cię dziewczyno. Tomlinson po raz pierwszy przegrał i to z tobą. Nie spodziewałem się tego po tobie. Nie wierzę.
-Widzę jak wszyscy wierzą w moje siły- wywróciłam oczami.
-Oj tam...Chcę żebyś wiedziała, że od tamtej pory coś w Lou się zmieniło. Odkąd się nie widywaliście, niemal cały czas gadało tobie.
Jak to możliwe?
-Jesteś pewien?- powiedziałam nie dowierzając w jego słowa
-Zawsze jestem. Chciał z tobą pogadać i wszystko wyjaśnić.
-Mhm...może powinnam go wysłuchać. Wierz, gdzie jest?
-Zaraz mam się z nim spotkać na zewnątrz. Jeśli chcesz chodź tam ze mną. Będziesz mogła z nim wszystko wyjaśnić- uśmiechnął się szczerze.
-Myślisz, że to odpowiedni moment?
-Tak, czemu by nie?
-Cóż, to chodźmy do tego palanta- westchnęłam czując dziwne ciepło w brzuchu na samą myśl, że się spotkam z Louis'em i będę mogła,o tym wszystkim porozmawiać. To głupie, ale moja dusza jest uradowana.
Ruszyliśmy przepychając się przez spocone ciała pijanych nastolatków. Dzięki Bogu, dotarliśmy po chwili na dwór. Od razu zaczęłam szukać niebieskookiego w niewielkim ogrodzie. Zadziwiająco szybko odnalazłam to, co chciałam. Louis jest ubrany inaczej niż zazwyczaj, co mnie kręciło. Czerwona bluza jest na niego za duża, a czarne spodnie obcisłe, jak zawsze. Teraz, kiedy jestem kilka kroków od niego, mam ochotę wycofać się lecz wiem, że to mi nie pomoże. Miałam zamiar się odwrócić i odejść z miejsca,więc zrobiłam dokładnie na odwrót. Harry znajdował się przede mną, przez co czułam się o wiele bezpieczniej za jego ciałem. Nie boje się Louis'a i wiem, że nie zdobiłby mi żadnej krzywdy, jednak wole zaoszczędzić sobie kolejnej kłótni.
Niebieskooki spojrzał na Stylesa, nie wiedząc, że jestem tuż za jego przyjacielem.
-Co chciałeś?- po wyrazie twarzy Tomlinsona wyraźnie można było stwierdzić beż dłuższego namysłu, iż nie ma ochoty na towarzystwo, nawet swojego kumpla. Świetnie!
-Rozumiem, że nie chcesz już rozmawiać z Victorią?
-Chcę, ale wciąż nie rozumiem, dlaczego tu jesteś.
Harry odsłonił moją osobę, na co zrobiłam wielkie oczy, nie wiedząc jak się zachować. Reakcja Louis'a była identyczna.
-Ym...ja...cześć Victoria- podrapał się po karku.
-Cześć, LouLou- nie mam pojęcia czemu go tak nazwałam. Powinnam teraz czuć do niego złość, jednak z nieznanych mi powodów tak nie jest.
Chłopak otworzył usta lecz nic nie powiedział. Odniosłam wrażenie, że czuje się nieswojo...ciekawe.
-Wiesz może powinniśmy pogadać następnym razem- westchnęłam, po czym zaczęłam odchodzić.
-Nie!- odwróciłam się, a Louis już stał z zamkniętymi oczami. Nagle złapał się za brzuch i ze skrzywioną miną powoli siadł. Kiedy wiedziałam już, że stało się coś cholernie złego poczułam z jednej strony złość zaś z drugiej niepokój. Podbiegłam do Lou i złapałam go za ramię.
-Co się stało?- zgarnęłam kosmyk włosów, gdy przykucnęłam.
-Nic- westchnął patrząc w moje oczy.
-Louis jes...
-Nawet nie kończ tego zdania- powiedział szorstkim tonem.
Westchnęłam odpuszczając, bo wiedziałam, że wybuchłaby z tego awantura.
-To o czym chcesz porozmawiać,hm?
-Chodź gdzie indziej- ostrożnie wstał z murku i ruszył w stronę furtki. Nic się nie odzywając podążałam za nim. Nie zdziwiłam się, jak zostawił Harry'ego samego. Ale z tego co wiedzę już ma towarzystwo jakieś ładnej dziewczyny. Opuściłam posesje i znalazłam na pustej ulicy. Louis szedł wzdłuż niej, więc nie miałam innego wyboru, jak też to zrobić.
-Gdzie idziemy?- odezwałam się po dłuższej ciszy.
-Do mojego samochodu.
-Oh.
Oboje znaleźliśmy się przy czerwonym aucie wyścigowym. On za każdym razem ma inny pojazd. Ile ona ma kasy?! Szatyn otworzył mi drzwi od strony pasażera, co mnie zaskoczyło. Nigdy tego nie robił.
-Dziękuję- wsiadłam do środka.
Zazwyczaj przeniosłabym wzrok na widoki za szybą, ale tym razem spojrzałam  w stronę Louis'a wchodzącego do auta.
-Jedziemy do mnie, okej?
-Dobrze?-to słowo zabrzmiało bardziej niż pytanie, lecz już mogłam nic na to poradzić. Ostatnio różne słowa wypływają z moich słów jak rzeka. Nie jestem w stanie stwierdzić czy są odpowiednie czy też nie.
Szatyn wywrócił oczami, po czym odpalił auto. Dziwnie się czuję, kiedy jest taki spokojny, niepokojąco spokojny. Może być to coś związane z tą akcją w ogrodzie? Niestety on nie chce o tym, a ja nie jestem skłonna go przekonać. Jest uparty, gorszy ode mnie w tej sprawie.
Po upływie paru minut dotarliśmy pod hotel "Rubin". Fakt, że tu jesteśmy zdziwił mnie.
-Louis dlaczego tu jesteśmy?
Szatyn wyszedł szybko z auta chcąc uniknąć odpowiedzi.
W mgnieniu oka znalazłam się przed nim- Czemu?- uniosłam brwi.
-Dlaczego zadajesz tyle pytań, co?
-A dlaczego nie dostaje na nie odpowiedzi?
-Irytujesz mnie- wywrócił oczami.
-No odpowiedz- powiedziałam błagalnym tonem.
-Chwilowo tu mieszkam.
-Co?-zmarszczyłam brwi.
-To co słyszałaś- zablokował auto, po czym  poszedł do frontowych drzwi hotelu.
Zerwałam się z miejsca żeby trzymać się przy Tomlinsonie.
-Louis, jeżeli chcesz ze mną rozmawiać musisz mi wyjaśnić dlaczego tu mieszkasz- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
Wiem, że to nie moja sprawa, ale jestem ciekawska. Nic na to nie poradzę.
Louis westchnął i przeczesał dłonią włosy. W tej chwili wiedziałam, że go zmusiłam do mówienia.
Nagle złapał mnie za ramię i ruszył do windy. Weszliśmy do niej i Louis nacisnął guzik, by pojechać na odpowiednie piętro. Po chwili jednak zatrzymał windę.
-Nie mieszkam tu, ponieważ policja mnie do tego zmusiła- wysyczał z jadem w głosie- Szukali mnie i znaleźli. Po co ci to w ogóle mówię? To nie twój zasrany interes- warknął.
Spojrzałam na jego brzuch, gdzie trzymał rękę. Na jasnej, czerwonej bluzie widniała duża, ciemna plama.
-Louis, ty krwawisz!- pisnęłam przestraszona.

________________________________________________________________
 


Na początek chciałam przeprosić za tak długi brak rozdziału 7. Mam wytłumaczenie. Otóż musiałam pozbyć się zagrożenia z matematyki i fizyki. Na szczęście się udało, z czego jestem ogromnie szczęśliwa ! :D
Druga sprawa: Kolejny rozdział postaram dodać jak najszybciej, czyli jeszcze w tym tygodniu!


~Przeczytałeś/aś, skomentuj :)

15 komentarzy:

  1. To było cudowne. Boję sie o Louisa. mam nadzieję że nic mu nie będzie. czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. asggcsaaghcvbug vic sie zakochala agvhycbjuc ale co z lou? :(( dawaj szybko next

    OdpowiedzUsuń
  3. I love it !!!! Co z Lou ??? Boje sie o niego ?!?! Kocham to i czekam na nexta !!!!!! :* ;)
    XOXO

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku !!!!!!!! czekałam czekałam i się doczekałam , rozdział boski <3 nie mogę doczekać się kolejnego !! Są małe literówki ale mi to nie przeszkadza. Jestem bardzo ciekawa rozwoju dalszej akcji !! @Basia6996

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu, Lou krwawi! ;o Czekam na nexta <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  6. Czemu musisz pisać tak zajebiście? Czemu? To powinno być niezgodne z prawem czy coś...
    Kocham i czekam na następny :)
    @luvvmyhoranek

    OdpowiedzUsuń
  7. genialny rozdział *-*
    kocham twoje opowiadanie ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Matko boska wafsfsfafs
    Biedny Lou krwawi ;___;
    Dawaj szybko nexta!! ♥♥
    @kolba7

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział, Świetny blog! zapraszam na mojego http://policz-do-czterech-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba już nie muszę pisać że super opowiadanie ale napisze :D SUPER OPOWIADANIE ;) pisz dalej bo masz talent :* I zapraszam do mnie na nowy rozdział ;)
    http://zawsze-tam-gdzie-ty-opowiesc-o-1d.blogspot.com/?m=1
    Proszę o komentarz :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu, kobieto jak ty wspaniale piszesz!!!<3 Kocham tego bloga!!! Co z Lou? Daj szybko nexta!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Co się stało Lou? Nie mogę się doczekać kolejnego, żeby się dowiedzieć. Btw świetny blog ;) Mogłabyś informować mnie o kolejnych rozdziałach? @ElaOffic

    OdpowiedzUsuń
  13. 29 years old Executive Secretary Douglas Kesey, hailing from Schomberg enjoys watching movies like Downhill and Computer programming. Took a trip to Teide National Park and drives a McLaren F1. Strona WWW

    OdpowiedzUsuń